Jak Szczygieł nie okazał się Pollackiem (felieton)
Jednak w boksie wydawnictwa „Czarne” na Wrocławskich Promocjach Dobrych Książek zapanowało wówczas widoczne ożywienie. Mieli przeciek o Angelusie.
Któryś z dziennikarzy wyciągnął od kogoś z wydawnictwa, że to ono wygrało. Na pytanie "kto konkretnie?”, padła odpowiedź, że „Polak” (zapis fonetyczny). Wystarczyło zajrzeć na listę kandydatów, żeby stwierdzić, że musi chodzić o Mariusza Szczygła (kandydowała jego książka „Gottland”). To właśnie jego nazwisko „przeważało” na giełdzie przed oficjalnym ogłoszeniem werdyktu.
A wygrał Martin Pollack (bardzo śmieszne, bardzo śmieszne) - też wydany przez to wydawnictwo.
Uwaga w nawiasie spełnia, drodzy słuchacze-czytelnicy, rolę śmiechu z offu w sit-comach.
REKLAMA