Łukasz Kubot: W Australii chcę narozrabiać. Kocham grać we Wrocławiu (ROZMOWA)
Łukasz Kubot, fot. Wikipedia
Po kilku latach wielki tenis wraca do Wrocławia. Długo trzeba było cię namawiać na udział w turnieju?
- Muszę przyznać, że to ja zadzwoniłem do trenera (Pawła Jarocha), aktualnego dyrektora turnieju. Odkąd się dowiedziałem, że ma powrócić ten turniej, byłem ciekawy czy to prawda. Okazało się, że miałem ten turniej wpisany w mój tenisowy grafik. Będzie to sentymentalny powrót. W hali Orbita, wspólnie z Michałem Przysiężnym, zdobywałem pierwsze punkty do rankingu ATP. Jesteśmy Polakami i reprezentujemy nasz kraj, ale powiedzmy sobie szczerze, taka atmosfery jaka miała miejsce we Wrocławiu, to jest niespotykana atmosfera. Ludzie na Dolnym Śląsku czują tą atmosferę tenisa. Jest bardzo dużo sympatyków. Turniej będzie odbywał się w trakcie ferii, dlatego mam nadzieję, że dużo młodzieży będzie z nami.
Może to nie jest tenisowy top, a tylko turniej challenger, to można odnieść wrażenie, że traktujesz Wrocław Open 2015 bardzo poważnie?
- To prawda. Podchodzę do tego turnieju bardzo poważnie. Proszę mi uwierzyć, że każdy turniej organizowany w Polsce ma wielką jakość. Jesteśmy narodem bardzo otwartym i zawsze życzliwym dla obcokrajowców. Rozmawiałem z wieloma zawodnikami i zawsze słyszę bardzo dobre opinie o każdym turnieju organizowanym w Polsce. To dodatkowy bodziec do ciężkiej pracy. Zawsze lubię grać przed własną publicznością, dlatego bardzo się cieszę, że już niedługo wystąpię we Wrocławiu.
Święta to rozbrat z tenisem, czy nie ma taryfy ulgowej? Jak wygląda twój plan przygotowań przed Australian Open?
- W tym roku po raz pierwszy od paru lat udało mi się spędzić dwa świąteczne dni z rodziną. Zawsze przyjeżdżałem tylko na jeden. W związku z tym, że w tym roku sezon tenisowy zaczyna się tydzień później, był czas na spotkanie z rodziną. Zawsze przyjeżdżałem tylko na parę godzin i trzeba było wyjeżdżać. Ale zawsze było warto przyjechać. Ale też nie mam czasu na zbyt długą przerwę od tenisa. Trzeba się jak najszybciej aklimatyzować w Australii. Początek roku to dla mnie przygotowania do turnieju w Brisbane, później eliminacje w Melbourne i Australian Open. Po turnieju wracam do Europy i kolejno zagram w Montpellier, Rotterdamie, Wrocławiu, może wyskoczę jeszcze do Dubaju, no i w Pucharze Daviesa.
Australian Open i wielkie nadzieje tenisowych kibiców na Dolnym Śląsku. Jak się czujesz przystępując do tej imprezy w roli obrońcy tytułu?
Jest to dla mnie nowa sytuacja. Może na razie nie zdaje sobie z tego sprawy, bo byłem skoncentrowany na przygotowaniach i cały czas walczyłem ze zdrowiem. Zagrałem kilka meczów ligowych, patrzyłem czy wszystko jest ze mną ok. Staram się być świadomy tego co robię. W Australii będę występował w parze z Jérémym Chardym. Proszę mi uwierzyć, że nie mam żadnych oczekiwań. Może kibice będą je mieli i będą chcieli żebym powtórzył ten sukces. Taka sytuacja zdarza się raz w ciągu kariery, dla takich zawodników jak ja. Ja na pewno postaram się walczyć. Zagram z moim dobrym kolegą Jérémym Chardym, z którym często trenuje i sobie pomagamy. Jednak nie widzę naszej dwójki w gronie faworytów do tytułu. Wierzę za to, że możemy pozytywnie narozrabiać w tym turnieju.
Twoje tenisowe cele, albo życzenia na kolejny sezon?
Życzyłbym sobie tylko zdrowia. To jest najważniejsze u sportowca i w tym roku się to potwierdziło, bo byłem wyłączony na trzy miesiące z gry. Mam na tyle doświadczenia i dobry sztab trenerski, że jak tylko będę zdrowy, to wierzę że jesteśmy w stanie wyciągnąć ze mnie maksimum. Chciałbym jeszcze nie raz zaskoczyć rodaków przed telewizorami.