Jeden z lokatorów gromadzi śmieci, wszyscy mają karaluchy
Drzwi w drzwi z horrorem. Wrocławska policja i straż pożarna interweniowały w jednym z bloków przy ulicy Grunwaldzkiej. Mieszkańcy zawiadomili służby, bo od kilku dni mieli nie mieć kontaktu z sąsiadem. Jak sami przyznali, był to jedynie pretekst do tego, by ktoś zainteresował się ich problemem. Funkcjonariusze nie spodziewali się tego, co zastali w mieszkaniu. - Panowały straszne warunki, było bardzo dużo śmieci, do tego robactwo w każdej części mieszkania. Zawiadomiliśmy zarządcę budynku i przedstawicieli miasta, żeby pomóc temu mężczyźnie - mówi rzecznik policji Krzysztof Zaporowski.
Mieszkańcy przyznają, że ich problem trwa już dwa. Lokatorem, zamiast wyrzucać śmieci, przynosi je do domu. W stertach odpadów zagnieździło się robactwo. Karaluchy przechodzą nawet przez zamknięte drzwi do innych mieszkań. Administracja przeprowadziła dezynsekcję, ale to nie pomogło. - Smród to pół biedy, gorsze są karaluchy jak czołgi, które chodzą po ścianach i podłogach. Tak nie da się żyć - załamują ręce mieszkańcy.
Po interwencji Radia RAM, a potem policji i straży pożarnej udało się dojść z mężczyzną do porozumienia. Odpowiednie służby mają pomóc mężczyźnie sprzątnąć mieszkanie. By pozbyć się karaluchów, potrzebne jej cykliczne powtarzanie dezynfekcji, a przede wszystkim likwidacja źródła problemu.