O tym jak studenci i rektor uratowali Neronę

Zdjęcia: Marta Nowakowska
Zamiast do rzeźni, trafił na uczelnię. Koń z państwowej stadniny podczas zawodów na wrocławskich Partynicach złamał nogę. Właściciele postanowili, że się go pozbędą. Wtedy zlitowała się nad nim studentka, która poprosiła o pomoc Romana Kołacza, rektora uczelni. Ten, widząc że konia da się uratować, postanowił że pomoże w jego leczeniu i zamieszka w uczelnianej stajni:
Nerona, bo tak na imię ma ocalona klacz, ma się coraz lepiej. Wdzięczna swoim wybawcom, zgadza się na częste wizyty gości mówi jej lekarka Paulina Zielińska: - Jest naszą maskotką, to jest pieszczoch numer jeden. Oczka ma już roześmiane, kiedyś takich nie miała.
![]() |
![]() |
Choć klacz nigdy nie wróci na tor wyścigowy, może być matką przyszłych czempionów. Były jednak chwile zwątpienia, bo trafiła do kliniki w bardzo złym stanie - mówi lekarz klaczy prof. Zdzisław Kiełbowicz: - Jesienią ubiegłego roku chodziła w zasadzie na trzech nogach
Teraz Nerona nosi zaszczytne miano "konia rektora":