O tym jak studenci i rektor uratowali Neronę

Alicja Mikłaszewicz, Dorota Czubaj | Utworzono: 05.05.2015, 10:59
A|A|A

Zdjęcia: Marta Nowakowska

Zamiast do rzeźni, trafił na uczelnię. Koń z państwowej stadniny podczas zawodów na wrocławskich Partynicach złamał nogę. Właściciele postanowili, że się go pozbędą. Wtedy zlitowała się nad nim studentka, która poprosiła o pomoc Romana Kołacza, rektora uczelni. Ten, widząc że konia da się uratować, postanowił że pomoże w jego leczeniu i zamieszka w uczelnianej stajni:

 

Nerona, bo tak na imię ma ocalona klacz, ma się coraz lepiej. Wdzięczna swoim wybawcom, zgadza się na częste wizyty gości mówi jej lekarka Paulina Zielińska: - Jest naszą maskotką, to jest pieszczoch numer jeden. Oczka ma już roześmiane, kiedyś takich nie miała.


Choć klacz nigdy nie wróci na tor wyścigowy, może być matką przyszłych czempionów. Były jednak chwile zwątpienia, bo trafiła do kliniki w bardzo złym stanie - mówi lekarz klaczy prof. Zdzisław Kiełbowicz: - Jesienią ubiegłego roku chodziła w zasadzie na trzech nogach

 
Teraz Nerona nosi zaszczytne miano "konia rektora":

 

REKLAMA