Zamek Książ i 1500 nieznanych zdjęć

Michał Wyszowski | Utworzono: 24.03.2016, 10:30
A|A|A

Przestronny, schludny domek na przedmieściach Burlington. To tutaj - w piwnicy i w gabinecie - kilkadziesiąt lat przeleżała największa kolekcja zdjęć Książa w historii. W dużych albumach, ale przede wszystkim na szklanych negatywach, starannie ułożonych w bordowych kasetkach. Jest ich 41, łącznie ponad osiemset ujęć zamku z początku XX wieku. Obok stoi stylowy, równie stary stereoskop. Po włożeniu negatywu można uzyskać efekt trójwymiaru. Magia!

Budynek bramy w kolorze

- Dla mnie i dla mojego kuzyna Davida od najmłodszych lat to była niesamowita frajda oglądać te zdjęcia. Babcia opowiadała nam, kim byli ludzie z fotografii. To była telewizja naszego dzieciństwa – mówi Jean Wessel, właścicielka kolekcji. - Kiedy byłam dzieckiem myślałam, że zamek jest zamkiem z bajki, a księżna księżniczką z bajki. Z upływem lat poznałam historię i dowiedziałam się, że nie jest to bajka tylko życie i że to wydarzyło się naprawdę, a postacie były normalnymi ludźmi – dodaje.

Kominek w Sali Maksymiliana

Z młodymi Hochbergami biegał po lasach
Jean to naprawdę żwawa 80-latka. Urodziła się w Londynie i tam spędziła młodość. Mówi z pięknym brytyjskim akcentem i wciąż czaruje nas anegdotami. O samych zdjęciach może mówić godzinami. O zamku, o dziadku, który był nadwornym kucharzem, ale także fotografem Książa, o księżnej Daisy, o swoim ojcu, który z „młodymi Hochbergami” biegał po lasach w okolicach Wałbrzycha. Choć to kanadyjska prowincja, dzięki jej opowieściom dystans do zamku wydaje się minimalny.

Fasada południowa zamku (zdjęcie z 1910 roku)

- Czy mój dziadek był bardziej kucharzem czy fotografem? To bardzo trudne pytanie. Był i jednym i drugim. Z zawodu był kucharzem, ale jego największa pasją była fotografia – mówi Jean. Przekonujemy się o tym na każdym kroku.

PRZECZYTAJ: Kim był Louis Hardouin - autor niezwykłych zdjęć z zamku Książ?

Zaginiona rzeźba, biżuteria Daisy i szaleństwa na sankach
Do Kanady docieram z prezesem zamku, Krzysztofem Urbańskim oraz szefem fundacji Księżnej Daisy von Pless, Mateuszem Mykytyszynem. Przez cztery dni skanujemy zdjęcia z albumów, szklane negatywy wieziemy do specjalistycznego sklepu. Materiału jest tak dużo, że część albumów po prostu fotografujemy. Zwłaszcza, że gospodyni, wciąż donosi kolejne, związane z Książem „skarby”. A to listy, a to zamkowe dokumenty lub jadłospisy. W okolicach 1500 zdjęć właściwie przestajemy je liczyć.

Przebudowa zamku Książ

- Niesamowita kolekcja. Po wielokroć przekraczająca nasze oczekiwania i dające ogromne możliwości - przyznaje Krzysztof Urbański.

Zwłaszcza, że jakość zdjęć skanowanych ze szklanych negatywów jest bardzo dobra. Powiększając po wielokroć można zobaczyć wzór obicia foteli czy tytuły książek w bibliotece. Wiele ujęć jest po prostu sensacyjnych. Udaje się zlokalizować zaginioną rzeźbę z dziedzińca zamku, prześledzić przebudowę obiektu, a nawet dostrzec biżuterię Faberge na stole w leśnym domku Daisy, Ma Fantaisie. Zdjęcia zamkowej służby przeplatają się z wielkimi ówczesnego świata, szaleństwa na sankach z polowaniami itd.

Jeden z synów kucharza w Sali Maksymiliana

Po lewej Salon Biały. Na zdjęciu z prawej obrazy, które obecnie prezentowane są
na wystawie „Metamorfozy”

- Warto podkreślić, że to nie tylko Książ. Rodzina książęca sporo podróżowała, a wraz z nimi także fotograf. Są oczywiście zdjęcia Pszczyny, Promnice, ale także dalsze, międzynarodowe wojaże. Berlin, południe Francji, Wenecja, Kraków, Mediolan, Szwajcaria, wszystko z początku XX wieku – wylicza Mateusz Mykytyszn.

Wnętrze Ma Fantasie, na stole kolekcja miniatur Faberge

Miła polska inwazja, na którą po prostu czekała
W domu Jean Wessel spędzamy cztery, pełne pracy dni. Wpada jej sąsiadka Audrey, również „zarażona” miłością do Książa, świeżo po lekturze amerykańskiego wydania pamiętników Daisy. Przyjeżdża rodzina gospodyni, która z ciekawością przygląda się trójce mężczyzn ze skanerem okupującym salon seniorki rodu. Ona sama ze śmiechem nazywa nas „miłą polską inwazją”. Przyznaje, że po prostu na nas czekała.

Kilka lat temu wysłała do Książa album z niewielką liczbą zdjęć. To był pierwszy krok, zachęcenie. W styczniu odnaleźliśmy jej numer telefonu i po prostu zadzwoniliśmy. Na odpowiedź czekaliśmy... dwa tygodnie. Jean powiedziała krótko: Przyjeżdżajcie.

Jean Wessel pokazuje nam negatywy

- Chciałabym, aby przyszłe pokolenia mogły zobaczyć te zdjęcia, żeby stały się częścią historii. Taką, którą można zobaczyć i się nią cieszyć. To ważne, żeby dziadek wiedział, że nie robił tego po nic – podkreśla.

W ten sposób historia zatoczyła koło. Zdjęcia, które najpierw wyjechały z Książa do Londynu, a potem do Kanady, teraz wróciły do Wałbrzycha. I po prostu zostaną pokazane. Na pewno na wystawie (prawdopodobnie jesienią), na pewno w albumie, może w kilku albumach. Pierwszy krok to ich dokładne opisanie. Potem fotografie trafią do powstającej powoli biblioteki i archiwum zamku Książ w Wałbrzychu.

REKLAMA