Teatr Polski: "Dopóki mam język. 16 minut"
Zdjęcie ilustracyjne/fot. Teatr Polski we Wrocławiu
Na scenie stanął jedynie starodawny mikrofon na statywie, tekst popłynął z głośników. Wypełniona do ostatniego miejsca widownia usłyszała o wrażeniach ze szczególnego czasu, gdy decyduje się przyszłość artysty.
Jego jedynym narzędziem, jedyną bronią jest język. Dopóki go ma - pracuje, walczy.
Języka Marzena Sadocha użyła do jeszcze jednego gestu w obronie teatru, którego dyrekcję, po tytułowych 16 minutach dyskusji, komisja konkursowa powierzyła Cezaremu Morawskiemu. Kandydata zespół nie akceptuje i wciąż liczy na to, że decyzja zostanie zmieniona.
Gdy po ostatnich słowach czytania wybuchła kilkuminutowa owacja na stojąco, a brawa przerodziły się w aplauz do "Children of the Revolution", aktorzy zaprosili widzów na scenę.
Nawzajem oklaskiwali się, dziękowali sobie i zapewniali, że to nie jest żadne pożegnanie.