2000 podpisów pod petycją o niezamykanie wrocławskiej porodówki
zdjęcie ilustracyjne; fot. stocksnap.io
Każdego dnia w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ulicy Kamieńskiego odbieranych jest 10 do 15 porodów - to dużo i brak tak ważnej porodówki będzie dla ciężarnych odczuwalny. Dyrekcja szpitala tłumaczy jednak, że w tym czasie musi przeprowadzić remont. Kobiety mają szukać pomocy w trzech pozostałych porodówkach w mieście: na Brochowie, w klinikach przy Borowskiej albo Chałubińskiego.
Otwarte na wrocławianki są także porodówki w Trzebnicy, Strzelinie czy Oławie. Wydaje się, jednak, że remont to nie jedyny powód przerwy w pracy. Zastępca dyrektora Jolanta Węgłowska przyznaje, że w ostatnim czasie z placówki odeszło kilku lekarzy i zapewnienie pełnej obsady jest trudne - choć nie niemożliwe. Specjaliści są poszukiwani.
Nie wiadomo, co w tym czasie mają robić położne. Część trafi na inne oddziały, niektóre mają wykorzystać zaległe urlopy - informuje dyrekcja.
Informacja o zamknięciu porodówki wywołała ogromne poruszenie wśród ciężarnych. Kobiety obawiają się, że oddział zostanie zamknięty na dobre i zniknie z mapy Wrocławia.
W sieci pojawiła się petycja do Marszałka Województwa i dyrekcji szpitala. Autorki apelują o utrzymanie oddziału ginekologiczno-położniczego. Jak piszą:
"We Wrocławiu funkcjonują zaledwie cztery oddziały położnicze. Nawet tymczasowe zamknięcie jednego z nich - co obserwowano w trakcie wakacyjnych remontów oddziałów przy ul. Chałubińskiego i ul. Borowskiej - skutkuje przepełnieniem pozostałych oraz pogorszeniem standardów opieki okołoporodowej. Oddział ginekologiczno-położniczy przy ul. Kamieńskiego jako jedyny we Wrocławiu zapewnia możliwość porodów do wody oraz jako jeden z nielicznych gwarantuje obecność bliskiej osoby podczas porodu. Jednocześnie pragniemy wyrazić ubolewanie, że zamknięcie oddziału położniczego odbywa się nagle, bez stosownego wyprzedzenia, kreując dezinformację pośród ciężarnych pacjentek i personelu".
- Porodówka przy Kamieńskiego nie będzie zlikwidowana - zapewnia nas dyrekcja szpitala. W żadnym wypadku. To zamknięcie to jest nieduży remont porządkowy i jednocześnie odświeżający. W tej chwili pacjentki, które do nas przychodzą, są przyjmowane do oddziału, są przyjmowane do porodu - mówi zastępca dyrektora i rzecznik praw pacjenta Maria Dytko.
Działalność remontowanej części oddziału: porodówki i neonatologii będzie stopniowo wygaszana - deklaruje dyrekcja. Nowe pacjentki nie będą przyjmowane od soboty (16 września), od godziny 8 rano.
Do dziś nie było jednak oficjalnych informacji na ten temat, dlatego ciężarne, które mają rodzić w najbliższych dniach, wpadły w panikę. Jedna z pacjentek Kamila Bezdel z przejęcia w nocy trafiła do szpitala.
- Wychodzimy na szczęściary w nieszczęściu, bo za chwilę rodzimy, ale inne dziewczyny, z którymi leżymy, mają termin na za cztery tygodnie. Co z nimi? Dziewczyny powinny myśleć o swoich maleństwach, a nie - w XXI wieku - czy zostaną przyjęte do szpitala. To niewyobrażalne, że szpital wojewódzki jest zamykany bez uprzedzenia - mówią inne pacjentki.
Remont jest zaskoczeniem także dla działających w szpitalu związków zawodowych. Lilianna Pietrowska reprezentująca pielęgniarki i położne dodaje, że pracowników nie można przymusowo wysyłać na zaległe urlopy. - Urlop jest dla pracownika, a nie dla pracodawcy - mówi Lilianna Pietrowska:
Związkowcy w piśmie do dyrekcji wysłanym 8 września poprosili o wyjaśniania i spotkanie. Nie dostali odpowiedzi.
Jak ustaliliśmy. Nie tylko remont, ale także braki kadrowe są powodem zamknięcia części oddziału położniczo - ginekologicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ulicy Kamieńskiego we Wrocławiu. Jak się okazuje część lekarzy wzięła urlopy po intensywnej pracy w wakacje, a do tego kilku położników odeszło z pracy. Robert Adach z Urzędu Marszałkowskiego przyznaje, że skompletowanie załogi w miesiąc może być trudne, ale szpital może liczyć na finansowe wsparcie.