Coraz więcej rodziców przychodzi z podpisaną notarialnie odmową wykonania badań u dziecka

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 19.09.2017, 14:26 | Zmodyfikowano: 19.09.2017, 14:26
A|A|A

zdjęcie ilustracyjne; fot. freeimages.com

Po tym, jak w miniony weekend rodzice wcześniaka zabrali dziecko ze szpitala w Białogardzie i są ścigani przez policję, pojawiło się tysiące komentarzy. Ten przypadek wcale nie jest rzadkością - do szpitali coraz częściej zgłaszają się rodzice, którzy odmawiają wszelkich zabiegów.

- Przychodzą mamy z podpisaną przez notariusza odmową wykonania procedur u własnego dziecka - bez względu na to, jakie dziecko się urodzi - alarmuje neonatolog profesor Barbara Królak-Olejnik z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Jak podkreśla profesor, bardzo ważna jest wtedy rozmowa, choć bywa ona coraz trudniejsza, bo rodzice uważają, że wiedzą lepiej.

- Ale gdyby dr Google wystarczył, nie byłoby nas tutaj, nie mielibyśmy pacjentów, bo jedna recepta działałaby na wszystkich. A w rzeczywistości tak nie jest - mówi prof. Królak-Olejnik:

Rodzice często odmawiają też podania witaminy K - bo trzeba nakłuć skórę dziecka. - W latach 90. pojawiała się publikacja z której wynikało, że po takiej domięśniowej podaży witaminy wzrasta ryzyko wystąpienia schorzeń nowotworowych. Okazało się, że to nie było oparte na faktach - później publikacja została wycofana, ale nadal funkcjonuje w sieci i wielu rodziców używa jej jako argumentu. Myślę, że robią to ci, którzy nie widzieli dziecka z masywnym krwawieniem do mózgu. Mieliśmy takiego pacjenta - donoszone, duże dziecko, u którego doszło do wylewu krwi do mózgu. W przyszłości prowadzi to do zanikania tej tkanki, w której krew się rozlała - powstaje olbrzymia dziurowatość mózgu - wyjaśnia prof. Królak-Olejnik.

 

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować