Założyli korporację, ale nie mogą pracować. "Wpychają nas w szarą strefę"
zdjęcie ilustracyjne; fot. Petar Milošević/Wikimedia Commons
Urzędnicza papierkologia z Wrocławia, czy niezbędne formalności? Dariusz Bajor i jego żona są niewidomi, mimo tego założyli we Wrocławiu korporację taksówkarską – kupili dwa samochody, wybrali kierowców i interes... stanął. Bo na egzamin na licencję taksówkarską trzeba czekać około dwóch miesięcy, mimo że na testach każdego tygodnia wakatów nie brakuje. Dopisać w dniu egzaminu się jednak nie można.
- Wpychają nas - ludzi chcących prowadzić legalną działalność gospodarczą - w szarą strefę. Jeden czy drugi pracownik u mnie zarobi w ten czy inny sposób, będzie miał te pieniądze, ale miasto nie będzie miało podatków, bo to wszystko pójdzie z ręki do ręki - mówi Dariusz Bajor.
Małgorzata Szafran z magistratu przyznaje, że nawet 1/3 miejsc na egzaminach to wakaty, ale miasto potrzebuje co najmniej trzech dni na przygotowanie dokumentów. Dlatego o dopisywaniu się w dniu testów nie może być mowy.
- Może się zapisać aż 30 osób, są cztery egzaminy w miesiąc, więc oferujemy dużo możliwości, by taki egzamin zdać. Potrzebujemy trzech dni roboczych, aby zweryfikować daną osobę, sprawdzić czy ma prawo jazdy, zapłaciła opłatę za przystąpienie do egzaminu - wyjaśnia Szafran.
- W dobie cyfryzacji jest chore, tak samo jak wydawanie licencji - komentuje Dariusz Bajor.
Opłata za egzamin to 100 złotych, tyle, że nieobecni pieniędzy nie tracą. Magistrat po naszej interwencji ma zastanowić się nad zmianą tych przepisów.