Autorzy najciekawszych dokumentów w Strefie Kina
zdj. Jerzy Wypych, DOCSAG
W czwartkowy wieczór widzowie Docs Against Gravity będą mogli spotkać się z Bingiem Liu, autorem dokumentu „Jutro albo pojutrze”, który w skrócie można opisać jako portret współczesnych skateboardzistów. Czy na tym wyczerpuje się temat i czy można powiedzieć więcej o bohaterach filmu? W Strefie Kina Radia RAM spytaliśmy reżysera.
Już w weekend rozmawialiśmy z Elwirą Niewierą i Piotrem Rosołowskim. Ich „Książę i dybuk” był naszą premierą tygodnia w Strefie Kina Radia RAM, chwalimy go też w recenzji. Jak powstawał? Sprawdźcie w rozmowie o losach Michała Waszyńskiego, bohatera filmu.
W środę hitem Docs Against Gravity był dokument „Genesis 2.0”. Jeden z jego reżyserów, Christian Frei, spotkał się z publicznością i opowiadał o gorączce białego złota na Wyspach Nowosyberyjskich, gdzie poszukiwane są mamucie kły oraz o sposobie, w jaki biologia syntetyczna zrewolucjonizuje życie także pod innymi szerokościami geograficznymi. Szwajcarski filmowiec porozmawiał też ze Strefą Kina Radia RAM.
Czasami, gdy film dokumentalny ma dwóch reżyserów, trudno zgadnąć, jak podzielili się pracą. Z wami było prosto: jedna osoba zajęła się naukowcami, druga pojechała śladem łowców mamucich kłów na Wyspy Nowosyberyjskie.
CHRISTIAN FREI: Zgadza się. Drugi reżyser, ten młody człowiek, dziś 27-latek, Maksym Arbugajew, przed laty wcielił się w ochroniarza swojej siostry, fotografki. Towarzyszył jej w podróży na Wyspy Nowosyberyjskie. Wtedy był sportowcem, grał zawodowo w hokeja. Na tych wyspach zmienił się w filmowca. To było katharsis. Zaczął się bawić z aparatem siostry, pomagał jej i nagle coś się przestawiło, zapragnął zostać twórcą filmowym. Marzył, by zrobić pełnometrażowy dokument. Sam był w stanie nakręcić krótki metraż, ale nie przestał myśleć o większym dziele, na które samodzielnie nie był jeszcze gotowy, był zbyt młody. Ja zaś przeczytałem książkę George’a Churcha, słynnego genetyka ze Stanów Zjednoczonych, prawdziwego Boga Ojca, wysokiego, z pokaźną siwą brodą, charyzmatycznego. Tytuł książki to „Regenesis: jak biologia syntetyczna wymyśli na nowo naturę i nas samych”. Cały rozdział jest tam poświęcony wskrzeszeniu mamuta. Kiedy czytałem książkę, nie myślałem, że to materiał na film. Ale kiedy w jednym z magazynów trafiłem na zdjęcia siostry Maksyma, na którym widać poszukiwaczy mamucich kłów, zafascynował mnie archaiczny świat. Doznałem epifanii, od razu wiedziałem: wow, o tym będzie mój następny film. To niesamowite, bo w dokumencie niezwykle rzadko mamy możliwość połączyć przeszłość z przyszłością w ramach jednego filmu. I tak zostaliśmy z Maksymem duetem, bo skontaktowałem się z jego siostrą. Evgenia opowiedziała mi o swoim bracie. Teraz jeździmy po festiwalach. Ja jestem we Wrocławiu, Maksym w Seulu. Musimy się dzielić, tak wiele jest teraz festiwali na całym świecie.
W filmie wymieniacie się listami. Tak rzeczywiście pracowaliście, czy to tylko forma wymyślona na potrzeby narracji?
Trochę jednego i drugiego. To się nazywa tworzenie filmu. Obaj robiliśmy notatki, prowadziliśmy też dzienniki. Było jasne, że film wymaga narracji. Nie chciałem wszechwiedzącego głosu o boskim charakterze, tak powszechnego w telewizyjnych dokumentach, pseudoobiektywnego narratora. Chciałem czegoś osobistego. Ważne było dla mnie także, by od początku podkreślić, że film jest wspólnym dziełem dwóch reżyserów, którzy się ze sobą komunikowali. Część z tych listów jest prawdziwa, prosto z korespondencji mejlowej, a część powstała z połączenia notatek i dzienników, specjalnie na potrzeby narracji. Mieliśmy też obaj nauczyciela angielskiej wymowy, by nasza narracja dobrze brzmiała przed mikrofonem. Maksym był na nagraniach w Zurychu sześć, czy siedem razy.
Nie kusiło pana, by też wybrać się w teren? Ta nudniejsza część pracy na kongresach naukowych wystarczała?
Nie postrzegam mojego zadania jako nudniejszego. Nauka bardzo mnie interesuje. Kocham naukowców. Naukowcy są dla mnie czasami jak artyści. Porywają się na nieznane, łamią reguły. Chcą się czegoś dowiedzieć, zaczynają od zera. Jestem zafascynowany laboratoriami i nauką, ale to bardzo wymagające terytoria dla filmowca. Nie da się ich porównać do Wysp Nowosyberyjskich i ich niezwykłego, marsjańskiego krajobrazu. Wiedziałem, że z moim operatorem Peterem Indergandem musimy się spisać, żeby laboratoria nie wyglądały na nudne miejsca z szalkami Petriego i stereotypowymi widokami. Chcieliśmy to przełamać, dlatego kocham swoją część.
Naukowcy to dziś trochę gwiazdy rocka. Taki jest George Church, którego oglądamy w „Genesis 2.0”.
Lubię go, jest bardzo charyzmatyczny. Jest wysoki, ma bujną brodę, wygląda jak Darwin, jak Bóg Ojciec. Jest jedną z gwiazd w swojej dziedzinie. To wiele dla nas znaczyło, że zgodził się na to, by go filmować. Jednym z jego projektów jest ingerencja, edytowanie, jak montaż w filmie, DNA azjatyckiego słonia. Przekształcenie go na podobieństwo mamuta. To nigdy nie będzie prawdziwy mamut, ale będzie długowłosym mamutem, z krwią odporną na niskie temperatury. Próbują też zmienić kły do rozmiarów mamucich. Kły mamutów z epoki lodowcowej były znacznie większe od słoniowych. George marzy przy okazji o zwalczeniu globalnego ocieplenia z pomocą nowych mamutów. Faktem jest, że przy obecnym poziomie globalnego ocieplenia, tundra się roztapia. Ulatnia się wiele szkodliwych dla środowiska gazów. Między innymi metan. Słoniowe mamuty, mamucio-słoniowe hybrydy, mają pomóc obniżyć poziom terenu, zapobiec wydostawaniu się metanu. To na swój sposób zabawne. To taka amerykańska mentalność, że problem można naprawić. Mamy globalne ocieplenie? Naprawmy to z pomocą hybrydy słonia z mamutem.
W taki sposób biologia syntetyczna ma wpłynąć na nasze życie? Jeden z naukowców porównuje jej potencjał do siły, z jaką ludzkość zrewolucjonizował internet.
W ciągu ostatnich kilku tysięcy lat mieliśmy kilka rewolucji, jeśli można to tak nazwać. Rewolucja neolityczna, gdy pojawiło się rolnictwo, kompletnie zmieniła ludzkość. Przestaliśmy zbierać i polować, zaczęliśmy uprawiać i hodować. Trwa to do dziś. Rewolucja przemysłowa znów wszystko zmieniła, a ostatnia zmiana to rewolucja cyfrowa. Następna, duża, ogromna rewolucja, będzie być może nawet większa niż wprowadzenie internetu i rewolucja cyfrowa. Zaczynamy rozumieć, jak wszystko jest zbudowane. Jak zbudowane jest życie, jak zbudowani jesteśmy my sami. Zaczynamy rozumieć kod życia, alfabet życia. Możemy go przemontowywać, drukować. Nawet DNA można wydrukować na drukarce 3D. Możemy włożyć kod do komórki, a komórka zaczyna robić to, co jej nakażemy. W słynnej książce „Homo Deus” izraelski autor Yuvala Harari pisze, że marzymy o pokonaniu natury. Chcemy być więksi od niej, chcemy totalnej kontroli nad sobą i tym, z czego się składamy. To interesujące, a jednocześnie przerażające. Nasz film opowiada o tym strachu. Wszystko co nowe, budzi lęk. To normalne. Ale zajmujemy się też sferą tabu. Dlaczego jest go tak wiele w naturalnych dla człowieka religiach? Np. w rozpowszechnionym w wielu miejscach świata szamanizmie. Dlaczego w tej religii natura niemalże ożywa w ezoteryce? Nie jestem religijny, ale interesują mnie odpowiedzi na pytania. Dlaczego ludzie myślą, że szukanie kłów mamuta to tabu? Że zabronione jest dotknięcie kości mamuta? To, co dotyczy nas i natury, nas i naszego otoczenia, jest dla mnie ciekawe. Na głębszym poziomie tematem naszego filmu jest nasz respekt wobec natury.
Koncepcja wskrzeszenia mamuta sprawiła, że pojawiły się nowe perspektywy ekonomiczne przed mieszkańcami surowych zakątków Rosji.
Kły mamuta to dziś białe złoto. Trwa gorączka złota. Z powodu globalnego ocieplenia co roku wydobywa się od 20 do 40 ton kłów. Niektórzy poszukiwacze wracają do domu bardzo bogaci. Większość z nich nie. Tak, jak było podczas gorączki złota na Dzikim Zachodzie w Stanach Zjednoczonych. Reinkarnacja mamuta będzie kolejnym polem do ekonomicznego rozwoju. Już budowany jest specjalny park, w którym mamut miałby zamieszkać. Jeśli znajdziemy żywą komórkę i sklonujemy mamuta, będziemy mieć prawdziwego mamuta. Można go przywrócić na dwa sposoby, Albo metodą Churcha, biologii syntetycznej, za pomocą zmiany DNA albo stare dobre klonowanie, jak z owcą Dolly. Klonowanie to dziś codzienny biznes dla innego z naszych bohaterów, doktora Hwanga. Psy klonuje na skalę przemysłową. Sklonował już 900 psów. Jest przekonany, że z mamutem też się uda. Na razie klonuje psy, bo to dobry biznes. Jedną z jego ostatnich klientek była Barbra Streisand, która straciła ukochanego psa. Odzyskała go, a nawet dwa takie same psy, bliźnięta. Kosztowało to sto tysięcy dolarów. To naprawdę drogie.
25 lat po Parku jurajskim rozmawiamy o stopniu prawdopodobieństwa.
Tak, w pewnym stopniu nasz film to dokumentalny „Park jurajski”. Łatwo porównać wizerunek zwierząt, które wyginęły. Nikt nie chce wskrzesić dinozaurów, bo widzieliśmy filmy z cyklu o „Parku jurajskim” i wiemy, że dinozaury wszystkich zabiją i będą bardzo niebezpieczne. Z drugiej strony mamy animowaną serię „Epoka lodowcowa” i wizerunek uroczego mamuta. To niedorzeczne, bo przecież chodzi o ogromne dzikie zwierzęta, ale mamut ma dzięki animacjom dobrą reputację. Dlatego jest dobrym symbolem dla biologii syntetycznej. Naukowcy opowiadają, że wskrzeszą mamuta, chociaż tak naprawdę tego nie zrobią, ale pod osłoną mamuta wywrócą do góry nogami nasze życie i środowisko. Biologia syntetyczna wymyśli na nowo naturę i nas samych. Tytuł książki George’a Churcha nie jest przypadkowy. Oni się nie zatrzymają, dopóki nie zrobią czegoś epokowego. A to będzie większe niż mamut.
Po realizacji filmu boi się pan mniej, czy bardziej?
Nie chciałem portretować świata naukowców jako zagrożenia. Nie chciałem tworzyć dystopii. Mój krytycyzm zaczyna się w Chinach. Pada tam podstawowe etyczne pytanie. Kobieta z Chin reaguje w taki sposób, że uświadamiamy sobie, czym skutkuje brak organizacji pozarządowych i wolnych mediów. Oni są bardzo zaskoczeni prostym pytaniem o etykę. I tego musimy być świadomi. Jeśli to nadchodzi, a to nadchodzi, to potrzebujemy jeszcze dwustu filmów na ten temat i wolnych mediów, które będą kontrolować cały proces i zmuszać do refleksji. Nie wszystko w biologii syntetycznej jest złe. Naukowcy chcą leczyć ludzi, zwalczać choroby. Gdzie jest granica pomiędzy uzdrawianiem człowieka a usprawnianiem ludzkości? To bardzo cienka linia. Jeśli zaczyna się usprawnianie, można skończyć na faszystowskim sposobie myślenia. Myśle, że nasze piękno i piękno natury polega na braku perfekcji. Gdybyśmy byli idealni, bylibyśmy cyborgami. Dlatego „Genesis 2.0” to w pewien sposób dokument science-fiction.
Wieczorem 18 maja dowiemy się, który film zdobył Grand Prix Dolnego Śląska. To może być także jeden z trzech filmów, których twórcy będą bohaterami Strefy Kina Radia RAM, ale oprócz nich w konkursie o 3 000 euro startuje także dziesięć innych dokumentów.