Jutro albo pojutrze ******
Krytycy i kinomani tradycyjnie już pomstują na oscarowe werdykty. W tym roku skupili się na zwycięstwie filmu „Green Book” i przegapili inną, trudniejszą jeszcze do wytłumaczenia, decyzję Amerykańskiej Akademii Filmowej. Za najlepszy dokument uznano „Free Solo” - bardzo telewizyjną w formie opowieść o niezwykłych wyczynach wspinacza. A przecież wśród nominowanych był dokument o, co prawda, typowych wyczynach przyjaciół jeżdżących na deskorolce, za to genialnie poprowadzony formalnie. Całe szczęście, że Oscary nie są jedynymi nagrodami w świecie kina i nominowany do złotej statuetki film „Jutro albo pojutrze” zwyciężył po drodze m.in. na Millenium Docs Against Gravity – organizowanym także we Wrocławiu festiwalu filmów dokumentalnych.
Zasłużony zwycięzca Grand Prix Dolnego Śląska i wielu innych nagród to osobista historia trójki przyjaciół, których połączyła miłość do deskorolki oraz dzieciństwo pełne trudnych i przemilczanych wydarzeń. Reżyser jest jednym z bohaterów własnego debiutu. To ułatwiło skłonienie pozostałych do szczerości. Sama kamera nie stwarzała problemu, bo skejci są przyzwyczajeni do bycia w obiektywie. Szczególnie, gdy filmuje ich mistrz nagrań video z jazdy na deskorolce. Takie płynne i pełne wolności ujęcia rozpoczynają seans. Były też początkiem pracy nad filmem. Reżyser wspominał w rozmowie ze mną:
- Kiedy zaczynałem, myśleli – fajnie, Bing nakręci video o naszej jeździe na deskorolkach. Po czasie zaczęli się pewnie zastanawiać: dlaczego ciągle, przez lata pyta nas o ojców?
Dlaczego pytał?
- Myślę, że zawsze chciałem darmowej terapii, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Myślę, że w życiu moim i moich przyjaciół było wiele trudnych wydarzeń, które rozegrały się w naszych domach, ale nigdy o nich nie rozmawialiśmy. A ja zawsze szukałem sposobu, by to zrobić – odpowiadał Bing Liu.
W filmie szczerze przedstawia swoich przyjaciół: skejtów z miasteczka Rickford, w stanie Illinois. Zatytułowany w oryginale „Minding the Gap” dokument to także wiele spektakularnych przejazdów, kręconych przez samego reżysera także jadącego na deskorolce. Ale, podkreślmy raz jeszcze, nie o samej przyjaźni i skateboardingu opowiada dokument. "Jutro albo pojutrze" staje się wnikliwym zapisem procesu dojrzewania i stopniowo odsłania przed widzami tajemnice dzieciństwa bohaterów - każdy z nich zetknął się z jakąś formą przemocy domowej. Powstał poruszający film o wolności i odpowiedzialności, dzieciństwie i dojrzałości oraz skutkach niedoskonałego wychowania.