"Jutro albo pojutrze" wygrywa Millenium Docs Against Gravity
zdj. J.Pelczar
Grand Prix Dolnego Śląska dla Amerykanina. Bing Liu wygrał wrocławski festiwal filmów dokumentalnych filmem „Jutro albo pojutrze” – osobistą historią trójki przyjaciół, których połączyła miłość do deskorolki oraz dzieciństwo pełne trudnych i przemilczanych wydarzeń. Reżyser jest jednym z bohaterów własnego debiutu. - Nie tylko to ułatwiło skłonienie
pozostałych do szczerości przed kamerą - mówił nam reżyser.
- Znali mnie jako autora video o jeździe na deskorolce, a skejci są przyzwyczajeni do bycia w obiektywie. Nie wstydzą się przed kamerą, tak jak mogliby wstydzić się inni. Kiedy zaczynałem, myśleli – fajnie, Bing nakręci video o naszej jeździe na deskorolkach. Po czasie zaczęli się pewnie zastanawiać: dlaczego ciągle, przez lata pyta nas o ojców? - opowiada Bing Liu.
- Myślę, że zawsze chciałem darmowej terapii, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Myślę, że w życiu moim i moich przyjaciół było wiele trudnych wydarzeń, które rozegrały się w naszych domach, ale nigdy o nich nie rozmawialiśmy. A ja zawsze szukałem sposobu, by to zrobić - mówił reżyser w Strefie Kina Radia RAM.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY Z LAUREATEM DOCS AGAINST GRAVITY: TUTAJ
„Jutro albo pojutrze” nakręcono w gatunku cinema verite. Dokument, który wygrał wrocławską część Millenium Docs Against Gravity będzie można obejrzeć w weekend na specjalnych pokazach w Dolnośląskim Centrum Filmowym. W przyszłości film ma trafić na platformę Netflix.
Film "Jutro pojutrze" w reżyserii Bing Liu zdobył też Grand Prix 15. Festiwalu Filmowego Millennium Docs Against Gravity w Warszawie. Reżyser wyjaśniał na tamtejszej gali, że jego film opowiada o subkulturze skate'ów. Bing Liu mówił, że "kiedy ludzie wychodzą z tego filmu nie rozmawiają o jeżdżeniu na deskorolce. Poruszyłem w nim problem, z którym mierzy się wielu młodych ludzi, czyli przemoc w rodzinie" - dodał. "Chciałem tym filmem dać znać młodym ludziom, którzy są krzywdzeni, że mogą przetrwać tę sytuację" - podkreślał reżyser. Członek jury konkursu głównego reżyser Grzegorz Jarzyna uzasadniał, że Bing Liu poruszył jurorów dojrzałością i sposobem realizacji filmu. Bing Liu zrobił coś niezwykłego - tłumaczył Jarzyna - zaczął od od swojego środowiska skate'ów, zauważył problem jednego z kolegów - przemoc w rodzinie. Później wszedł w temat głębiej i podczas rozmów z przyjaciółmi zauważył, że wielu z nich ma ten problem. Doprowadziło to do sytuacji, w której sam zaczął pytać swoją matkę o jej relacje z ojcem. W konkursie "Nos Chopina" dla najlepszego filmu o muzyce i sztuce nagrodzono dwa polskie dokumenty: "Love Express. Zaginięcie Waleriana Borowczyka" w reżyserii Kuby Mikurdy oraz film "Książę i dybuk" w reżyserii Elwiry Niewiery, Piotra Rosołowskiego. Z kolei w Konkursie "Odcienie wolności", który został zorganizowany z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, nagrody otrzymali Maciej Miller za film "Między nami" oraz Anastazja Dąbrowska za film "Daniel".
Jurorzy tegorocznej wrocławskiej edycji wyróżnili też film „Eldorado” - osobistą historię reżysera Markusa Imhoofa, którego przyjaźń z dzieciństwa z włoską uchodźczynią przerwała globalna polityka. "Eldorado" kwestionuje obowiązujący dziś system zorganizowanej pomocy uchodźcom, ukazując, że sprowadza on przybyszów do roli ofiar.