Co dalej z Operą Wrocławską i jej dyrektorem?
Fot: Wikipedia
Dolnośląscy radni wojewódzcy i sejmikowa komisja kultury są oburzeni, opisaną w raporcie przez NIK, sytuacją w Operze Wrocławskiej. Choć temat nie był przewidziany w środowym porządku obrad, to jednak wywołali go sami radni. Byli zainteresowani wynikami przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli, a w szczególności faktem, że dyrektor Opery - Marcin Nałęcz-Niesiołowski, podpisał w ostatnim sezonie 14 umów o dzieło sam ze sobą. Chodzi o kwotę powyżej 430 tysięcy złotych, o czym mówił radny Ryszard Lech:
Obecni i byli pracownicy Opery, choć boją się wypowiadać pod nazwiskiem, mówią, że sytuacja nie wygląda dziś dobrze:
Z inicjatywy radnego Piotra Dytko do dokładnego zbadania sytuacji finansowej i organizacyjnej w Operze Wrocławskiej we wrześniu powołana ma zostać specjalna komisja. Nastąpi to po zakończeniu kontroli wewnętrznych, które zlecił Urząd Marszałkowski.
Wanda Gołębiowska z Urzędu Marszałkowskiego mówi, że dyrektor Opery odmiawa odpowiedzi na zarzuty, bo twierdzi, że kontrola NIK jeszcze się nie zakończyła:
Marcin Nałęcz-Niesiołowski wszystkie 14 umów o dzieło dla dyrygenta,na łączną kwotę 430 tys. złotych podpisał za zgodą i wiedzą Urzędu Marszałkowskiego. Potwierdziła to Wanda Gołębiowska w odpowiedzi na pytania radnych:
Zdaniem Janusza Marszałka z sejmikowej komisji kultury, wina leży właśnie po stronie urzędu marszałkowskiego, który przez dwa lata nie kontrolował, jak radzi sobie nowy dyrektor:
Opera zgodnie z zaleceniami NIK ma zwrócić także 30 tysięcy złotych dotacji, które przeznaczono na organizację wieczoru pieśni patriotycznych, przy okazji koncertu na 150-lecie urodzin Marszałka Józefa Piłsudskiego. Zdaniem Ministerstwa Kultury pieniądze zostały wydane niezgodnie z przeznaczeniem.