Odeszła legenda polskiego jazzu. Zmarł Zbigniew Namysłowski

Radio RAM | Utworzono: 07.02.2022, 22:24 | Zmodyfikowano: 07.02.2022, 22:24
A|A|A

zdj. Grzegorz Śledź/Polskie Radio

"Dnia 07.02.2022 odszedł Zbigniew Jacek Namysłowski - nasz Mąż, Tata, Dziadek - saksofonista jazzowy, kompozytor, aranżer, nauczyciel wielu pokoleń młodych muzyków, leader i chociaż sam tego określenia bardzo nie lubił - legendarny polski jazzman. Bardzo trudno jest nam teraz napisać wszystko co czujemy, trudno jest nam również podsumowywać jego dokonania, bo to co teraz czujemy to przede wszystkim olbrzymia pustka i rozpacz" - napisała rodzina muzyka na jego Facebooku.

"Trud­no w to uwie­rzyć, ale Zbigniew Namysłowski to mło­dzień­cza twarz pol­skie­go jazzu. Mi­ja­ją dzie­się­cio­le­cia, a wy­bit­ny sak­so­fo­ni­sta, kom­po­zy­tor i lider wciąż za­ska­ku­je no­wy­mi po­my­sła­mi i wy­zna­cza stan­dard, we­dług któ­re­go mie­rze­ni są inni mu­zy­cy, nie tylko jego po­ko­le­nia" - tak mówił o Namysłowskim Paweł Brodowski, redaktor naczelny "Jazz Forum".

"Z ogromną czułością posyłamy Państwa przed głośniki, aby mogli Państwo wspólnie uczcić pamięć Zbigniewa Namysłowskiego słuchając jego nagrań. To, co dla Taty było bez wątpienia jedną z najważniejszych rzeczy to muzyka jazzowa. Saksofonem i kompozycjami komunikował się ze światem najszczerzej i najgłębiej. Nie przestawał tworzyć, występować oraz nieustannie planował udział w koncertach już w najbliższych tygodniach. Jesteśmy przekonani, że jego muzyka przetrwa, a co za tym idzie Tata będzie zawsze z nami, a także z Państwem. Informacje dotyczące pogrzebu nie są nam jeszcze znane i zostaną podane w późniejszym terminie" - dodała rodzina muzyka: Małgorzata Namysłowska, Jacek Namysłowski, Maria Dobrosława Rumińska.

Zbigniew Namysłowski urodził się 9 września 1939 r. pod Warszawą. Jak wspominał w wywiadzie dla "Jazz Forum": "Kiedy pierw­sze bomby spa­dły na War­sza­wę, ro­dzi­ce po­sta­no­wi­li wy­je­chać do Wilna. Mama była już wtedy w za­awan­so­wa­nej ciąży i chcia­ła wró­cić do domu ro­dzin­ne­go. Po­ciąg czę­sto za­trzy­my­wał się, po­nie­waż linie ko­le­jo­we też były bom­bar­do­wa­ne. Na jed­nym z ta­kich przy­stan­ków w oko­li­cach Ce­gło­wa przed Miń­skiem Ma­zo­wiec­kim przyszedłem na świat". W czasie wojny stracił oboje rodziców. Mamę wy­wieziono do Stu­thof­fu, gdzie zmar­ła.­ Ojca zabrano do wię­zie­nia w Wil­nie, z któ­re­go już nigdy nie wró­cił. Wychowywała go babcia Julia Żeromska.

Ukończył klasę fortepianu w Podstawowej Szkole Muzycznej w Krakowie. Naukę, po przeprowadzce do Warszawy, kontynuował w Liceum Muzycznym w klasie wiolonczeli. "Pod koniec lat 50. koledzy nazywali Namysłowskiego +człowiek orkiestra", miał bowiem zdumiewającą zdolność szybkiego opanowywania każdego instrumentu (...) potrafił grać na kornecie, gitarze, perkusji" - napisał Krystian Brodacki w "Historii jazzu w Polsce".

Początkowo fascynował go jazz tradycyjny. Po zrezygnowaniu z wiolonczeli, wybrał puzon jako instrument podstawowy, na którym grał w znanych polskich zespołach dixielandowych, m.in. był w składzie grupy Modern Dixielanders pianisty Witolda Krotochwila. Współpracował też z zespołem Hot Club Melomani, z którym uczestniczył w historycznym wydarzeniu - w pierwszym koncercie jazzowym w Filharmonii Narodowej w Warszawie.

Brał także udział w pierwszym po wojnie wyjeździe polskich jazzmanów do Europy Zachodniej. W następnych latach współpracował z tak znanymi formacjami, jak Polish All Stars, Modern Dixielanders, Traditional Jazz Makers, New Orleans Stompers, Modern Jazz Group. Potem odkrył jazz nowoczesny i rozpoczął karierę saksofonisty. Do 1963 związany był z grupą The Wreckers Andrzeja Trzaskowskiego, z którą wyjechał na pierwsze koncerty polskiego zespołu jazzowego w Stanach Zjednoczonych i wziął udział w 1962 w prestiżowym festiwalu w Newport.

Pierwszy znaczący zespół Namysłowskiego to powstały w 1961 r. Jazz Rockers, w kolejnych latach tworzył kolejne grupy, głównie kwartety i kwintety, współpracując z takimi muzykami, jak m.in. Włodzimierz Gulgowski, Czesław Bartkowski, Adam Matyszkowicz, Roman Dyląg, Jon Christensen, Tomasz Szukalski, Kazimierz Jonkisz, Wojciech Karolak, Sławomir Kulpowicz, Kuba Stankiewicz, Darek Oleszkiewicz, José Torres, Janusz Skowron, Zbigniew Wegehaupt, Cezary Konrad.

Namysłowski współpracował też między innymi z Krzysztofem Komedą, Czesławem Niemenem, Michałem Urbaniakiem, Krzysztofem Herdzinem i Leszkiem Możdżerem. Nagrał ponad 30 autorskich płyt. Takie albumy, jak "Winobranie", "Kuyaviak Goes Funky" czy "Air Conditon" zdobyły ogromną popularność oraz zostały uznane przez magazyn "Jazz Forum" za płyty wszech czasów w polskim jazzie. Jego album "Lola" z 1964 r. to pierwsza płyta nagrana przez polskiego jazzmana, która ukazała się poza granicami Polski - powstała w Lon­dy­nie w wy­twór­ni Decca, tam, gdzie na­gry­wa­li The Rol­ling Sto­nes. "I mieliśmy zdjęcie na okładce zrobione przez tego samego fotografa, który fotografował The Rolling Stones. Zresztą zdjęcie bardzo podobne, w sweterkach" - wspominał muzyk.

Do najbardziej znanych kompozycji Namysłowskiego należą: "Der Schmalz Tango", "Jasmin Lady", "Double Trouble Blues", "Western Ballad", "Quiet Afternoon", "Sprzedaj mnie wiatrowi". Jest on też autorem wielu utworów inspirowanych folklorem. "Piątawka", "Siódmawka", "Zabłąkana owiecka", "1.2.3.4...", "W to Mi Graj", "Bop-Berek", to niektóre z nich.

Chętnie grywał z góralami; począwszy od słynnego koncertu z zespołem Jana Karpiela Bułecki w 1994 r. na Jazz Jamboree w Warszawie po organizowany od osiemnastu lat każdego roku jesienią w Tatrach Jazz Camping Kalatówki, podczas którego tradycyjnie odbywa się koncert muzyków jazzowych z góralami. "Górale swingują i czują bluesa - podkreślał Namysłowski. Uważał też, że są bardzo istotne, wspólne dla ich muzyki i jazzu elementy - tzw. blue nuty. "Każdy, kto wie co znaczy +blue note+ w jazzie, może z łatwością doszukać się tego w muzyce góralskiej, zwłaszcza tej +janosikowej+, traktującej o smutnym losie Janosika. To właśnie smutne nuty, (podwyższona kwarta, obniżona septima, zmienna tercja) decydowały o charakterze bluesów, w których Murzyni amerykańscy skarżyli się na swój ciężki los".

Namysłowski chętnie też łączył jazz z muzyką klasyczną. Był autorem projektów m.in. "Mozart in Jazz" oraz "Mozart Goes Jazz".

Od 1993 r. najczęściej koncertował z grupą w składzie: Leszek Możdżer, Zbigniew Wegehaupt (1954-2012), Cezary Konrad.

Namysłowski występował na wielu ważnych festiwalach i odbywał wielokrotnie trasy koncertowe we wszystkich krajach Europy oraz w USA, Kanadzie, w Indiach, Australii, Nowej Zelandii, na Kubie, w Meksyku, Brazylii, Szwecji oraz Afryce Południowej.

W ostatnich latach Namysłowski uruchomił kolejną inicjatywę - Big Band „Kalatówki” - prawdziwie nowoczesny, współcześnie brzmiący big-band, czyli 17-osobowa jazzowa orkiestra. Muzyk był jej liderem, głównym kompozytorem i aranżerem. Big-band „Kalatówki” wykonuje muzykę ambitną, nie komercyjną, czysty jazz, ale bardzo nowoczesny.

Namysłowski jest laureatem ogromnej liczby nagród i zwycięzcą wielu ankiet czytelników i krytyków prestiżowych polskich i światowych magazynów muzycznych. Pre­zy­dent RP uho­no­ro­wał go Krzy­żem Ka­wa­ler­skim Or­de­ru Od­ro­dze­nia Pol­ski.

Na pytanie, czy czuje się spełnionym artystą, czy jest szczęśliwy, że jest muzykiem jazzowym, Namysłowski powiedział PAP w jednym z wywiadów: "To są dwie różne rzeczy. Oczywiście, że jestem szczęśliwy, że jestem muzykiem jazzowym, nie zamieniłbym tego zajęcia na żaden inny zawód. Jazz to jest niebywała możliwość twórczego rozwoju, swobody, możliwość wyboru stylu, improwizowanie, szansa wyżycia się, to daje radość i satysfakcję". 

 JAN PTASZYN WRÓBLEWSKI: „Zbyszek to był symbol”

Zbyszek to był symbol. Kiedy w latach 60. wskoczył na najwyższy szczebel klasy światowej, kiedy w latach 70. nagrał "Winobranie" i "Kuyaviak goes funky", stał się dla wszystkich odnośnikieim - napisał saksofonista jazzowy Jan Ptaszyn Wróblewski o zmarłym w poniedziałek Zbigniewie Namysłowskim.

 "Nie ma Zbyszka Namysłowskiego. To spadło jak grom z jasnego nieba. A dopiero co, planowano byśmy zagrali obok siebie na Zadymce" - tak skomentował śmierć Namysłowskiego, Jan Ptaszyn Wróblewski na swoim profilu facebookowym.

"Zbyszek to był symbol. Kiedy w latach 60. wskoczył na najwyższy szczebel klasy światowej, kiedy w latach 70. nagrał +Winobranie+ i +Kuyaviak goes funky+ otwarcie mówiliśmy, że jest naj. Stał się dla wszystkich odnośnikiem, tym punktem na topie. Nie szukało się wielkich, amerykańskich, tylko porównywało ze Zbyszkiem, bo On był im równy i od razu wiedziało się ile komu do tego szczytu brakuje. I jak się wszyscy dziwili, że mu się w głowie nie poprzewracało, że nie gwiazdorzył, nie celebrycił" - napisał.

"Ileż to ja razy ściągałem go do Polish Radio Jazz Studio, do Chałturnika. Nigdy nie odmawiał. Jak trzeba było grał i trzeci saksofon, co zresztą kończyło się wyciągnięciem Go w końcu na solo, bo tak grał. A kiedy już stawał przed mikrofonem w studiu i zaczynał nagrywanie, to psuliśmy specjalnie wieloślad i marnowaliśmy taśmę, byle ciągle grał. A klasę i poziom zachował do końca. Chyba dwa lata temu, kiedy miałem wystąpić na koncercie poświęconym Victorowi Youngowi zmogło mnie i trafiłem do szpitala. Zbyszek mnie wtedy zastąpił. O, jak zastąpił. Do dziś boję się jechać do Mławy, bo po tym co On tam pokazał... A miał pomysły i nieszablonowe" - wspominał Jan Ptaszyn Wróblewski

"Przeszło 45 lat temu, w Chałturniku robiliśmy taką sesję, a wszyscy poza mną, byli tacy +wczorajsi+. Mnie szlag trafiał, a tu nagle do mnie Zbyszek, że taki pomysł jest. Ja tylko mu przerwałem i z wściekłości poszedłem na papierosa. Wracam, a Zbyszek znów coś mi nawijać chce. Kazałem się zamknąć, pogoniłem do mikrofonów, a wtedy Jasio Muniak nagle zaśpiewał swoje +Kto tak pięknie gra+. Oniemiałem i skoczyłem do nich czemu nic mi nie mówili, bo takie fajne. A na to Zbyszek, ze swoim słynnym spokojem: +No właśnie chcieliśmy Ptaku, ale ty nic nie słuchasz+ i tak zaakcentował to nic i pokręcił przy tym głową, że poczułem się jak przedszkolak, który coś przeskrobał i jest wszystkiemu winny" - wspominał. "Ale już nie będzie więcej wspólnego grania i pogaduszek. Pozostaną wspomnienia i niebotyczny wkład Zbyszka w naszą jazzową rzeczywistość" - podkreślił Ptaszyn-Wróblewski.

AGA ZARYAN: „Zawsze wspierał młodych”. 

Zbigniew Namysłowski zawsze wspierał młodych. Do swoich zespołów zapraszał wyjątkowych, młodych muzyków. Reaktywował Jazz Camping Kalatówki, tam spotykały się legendy polskiego jazzu, jazzmani średniego pokolenia oraz ci, którzy dopiero do tego świata wchodzili - powiedziała PAP wokalistka jazzowa Aga Zaryan.

"Odszedł legendarny muzyk rozpoznawalny na świecie, tworzący historię polskiego jazzu. Moja droga do poznawania jazzu zaczęła się m.in. od słuchania albumu Zbigniewa Namysłowskiego +Kujaviak goes funky+. To jedna z najważniejszych płyt w historii polskiego jazzu" - powiedziała PAP Aga Zaryan. "Zbigniew Namysłowski zawsze będzie kojarzył mi się z Festiwalem Jazz Camping Kalatówki i Tatrami. To właśnie on po wielu latach przerwy reaktywował jazzowe spotkania na Kalatówkach, które swoje początki miały w latach 50." - przypomniała. Aga Zaryan opowiadała, że Zbigniew Namysłowski na tym festiwalu stworzył niezwykłą, międzypokoleniową atmosferę. "Tam spotykały się legendy polskiego jazzu, jazzmani średniego pokolenia oraz ci, którzy dopiero do tego świata wchodzili. Stworzył młodym, obiecującym, zakochanym w jazzie muzykom miejsce, w którym można było słuchać, a nawet występować z najwiekszymi tuzami polskiego jazzu" - mówiła. Wspominała, że sama niejednokrotnie brała udział w tym wydarzeniu. To było wyróżnienie.

Jak dodała, Zbigniew Namysłowski zawsze wspierał młodych. Do swoich zespołów zapraszał wyjątkowych muzyków młodego pokolenia. "Do swoich ostatnich dni występował, tworzył albumy. Był oddany jazzowi jak mało kto" - mówiła wokalistka. Zwróciła uwagę na twórczość kompozytorską Namysłowskiego. "Pisał wyjątkowe utwory z ciekawymi podziałami rytmicznymi, w nieparzystych metrach". "Tworzył swój styl, swój charakterystyczny świat muzyczny, któremu był oddany całym sercem. Odchodzą najwięksi z naszego muzycznego świata, Szukalski, Muniak, Stańko, Karolak, a dzisiaj Namysłowski. Trudno w to uwierzyć, na szczęście możemy wracać do płyt, dzięki którym Ci wielcy jazzmeni zostaną z nami na zawsze" - powiedziała.

MICHAŁ URBANIAK: „Był muzykiem pełną gębą i całym swoim życiem”

Najzwyczajniej nie potrafię uwierzyć w to, że go nie ma – powiedział PAP wybitny muzyk jazzowy Michał Urbaniak, wspominając zmarłego w poniedziałek Zbigniewa Namysłowskiego. "Był muzykiem pełną gębą i całym swoim życiem" - dodał.

„W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych był siłą napędową całej polskiej muzyki jazzowej. Zawsze był wspaniałym kompozytorem” – powiedział w rozmowie z PAP Michał Urbaniak, wspominając Zbigniewa Namysłowskiego. „Mówi się, że istotą jazzu jest improwizacja” – przypomniał. „Ale nie tylko. Trzeba umieć komponować, mając solidną bazę”.

 „Był muzykiem pełną gębą i całym swoim życiem”. – wspominał rozmówca PAP, podkreślając, że geniusz Namysłowskiego objawiał się na wielu polach. „Czegokolwiek nie dotknął, był genialny. Na czymkolwiek grał, zawsze miał coś do powiedzenia” – zaznaczył Michał Urbaniak.

PIOTR RODOWICZ: „Najbardziej polski z polskich muzyków”

Zbigniew Namysłowski to jeden z największych polskich muzyków XX wieku. To postać niezwykle ważna dla polskiego jazzu i polskiej kultury – powiedział PAP Piotr Rodowicz wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego.

„Zbigniew Namysłowski to obok Krzysztofa Komedy najbardziej polski z polskich muzyków jazzowych” – podkreśla wspominając zmarłego w poniedziałek saksofonistę, kompozytora i lidera zespołów Piotr Rodowicz.

Według Rodowicza, Namysłowski jest znany na całym świecie właśnie jako przedstawiciel polskiego jazzu, brzmień polskich, oryginalnych, jako muzyk przemawiający własnym charakterystycznym językiem. „A to dla artysty cel najwyższy: mieć własny język, własny głos, własny rozpoznawalny styl” – mówił wiceszef PSJ.

„Namysłowski był wybitnym kompozytorem, znakomitym liderem zespołów, ale był też wspaniałym nauczycielem. W szkole na Bednarskiej ten wielki muzyk zawsze chętnie dzielił się z młodzieżą swoją wiedzą, talentem, umiejętnościami. Przez lata prowadził w tej szkole superband. Najwyższym zaszczytem dla studentów było znalezienie się w składzie tego zespołu” – wspomina Rodowicz dodając, że po latach Zbigniew Namysłowski kontynuował prace z młodymi muzykami podczas organizowanych od 25 lat w Tatrach Jazz Campingów Kalatówki.

„Wielu polskich muzyków jazzowych zawdzięcza mu tak wiele. To, co tak szczodrze im przekazywał, nie zostanie nigdy zapomniane” - powiedział Rodowicz.

DIONIZY PIĄTKOWSKI: „Odszedł gigant”

Zakończyła się ważna epoka polskiego jazzu. Odszedł gigant. Nie jest to patos, to jest rekomendacja – powiedział PAP o Zbigniewie Namysłowskim szef Festiwalu Era Jazzu.

„Tragiczna wiadomość o śmierci Zbyszka Namysłowskiego poraziła nas wszystkich. Nie żyje wielki muzyk, który był twórcą współczesnego polskiego jazzu, jedynych w swoim rodzaj brzmień, wspaniałych płyt, takich jak album, jeden z najważniejszych w historii polskiego jazzu, +Winobranie+ czy +Kujaviak Goes Funky+” – wspomina Piątkowski.

„9 kwietnia mieliśmy gościć mistrza na gali podczas Wiosennej Ery Jazu. Cała edycja festiwalu była w zasadzie poświęcona Namysłowskiemu i Komedzie” – mówi szef festiwalu.

„Zbyszek, bo tak wszyscy się doń zwracali, był nie tylko wybitną postacią w świecie jazzu, ale w całej polskiej kulturze. Trudno uwierzyć, że ten młodzieńczo wyglądający muzyk nie weźmie już saksofonu i nie zagra. Koniec epoki” – powiedział Dionizy Piątkowski.

Anna Bernat, Olga Łozińska 

(PAP)

Element Serwisów Informacyjnych PAP
REKLAMA

To może Cię zainteresować