Czekamy "Aż poleje się krew"

Jan Pelczar | Utworzono: 14.02.2008, 08:59 | Zmodyfikowano: 14.02.2008, 08:59
A|A|A
Idącego po trupach do celu przedsiębiorcę zagrał Daniel Day-Lewis i jest absolutnym faworytem do aktorskiego Oscara. "Aż poleje się krew" może też powalczyć o statuetki za scenariusz adaptowany i zdjęcia. W sumie ma siedem nominacji, w tym za najlepszy film. Jedną z głównych inspiracji dla reżysera był film "Skarb Sierra Madre".

Paul Thomas Anderson twierdzi, że przed każdym kolejnym dniem zdjęciowym oglądał wieczorem klasyczne dzieło Johna Hustona z Humphreyem Bogartem. Anderson pamiętał też o filmie "Olbrzym" z Jamesem Deanem, w którym pojawili się poszukiwacze ropy.

Jak mówi jednak - im dłużej czytał o początkach przemysłu wydobywczego, tym gorsze miał zdanie o hollywoodzkim obrazie gorączki naftowej. Kluczowe było pozyskanie do roli Daniela Day-Lewisa. O brytyjskim Marolnie Brando Anderson mówi, że uzyskanie jego zgody na udział w filmie było jak znalezienie świętego Graala.

O swoim bohaterze aktor mówi: Plainview ma w sobie wiele z uwodziciela i oszusta. W tym sensie Eli jest do niego podobny. Jego gorączkowe dążenie do bogactwa ma pewne punkty styczne z aktorską pasją, dążeniem do perfekcji i sukcesu.

Choć w moim przypadku jest inaczej. Ambicja z reguły rozpiera człowieka, kiedy jest młody, dąży wtedy do zdobycia silnej pozycji w zawodzie. Potem nabiera dystansu do samego siebie, chociaż nadal chodzi o to, by jak najlepiej wykonać swoją pracę.

Ale dla każdego twórcy, który traktuje to, co robi, poważnie, twórczość jest jak narkotyk. Day-Lewis nie mógł się nachwalić scenariusza:. Była w nim uczciwość, która do mnie naprawdę przemówiła. Świat bywa nieprzyjaznym miejscem.

A w nas jest gniew i samotność, które czasem nie znajdują żadnego ujścia, narastają. Jak to oddać? Głos jest jednym z podstawowych środków ekspresji. Jego intonacją można wyrazić to, co kryje się w głębi bohatera, obnażyć jego duszę. Starałem się ciągle o tym pamiętać.Zdaniem wielu krytyków ostateczne dzieło, film

"Aż poleje się krew" ma wiele z najlepszych dokonań amerykańskiego klasycznego kina, przywodzi na myśl chociażby "Obywatela Kane'a" Orsona Wellesa

Na początku filmu "Aż poleje się krew" pionier przemysłu naftowego jest jeszcze poszukiwaczem srebra. U schyłku XIX wieku Daniel Plainview ponosi kolejną klęskę. Po kilku latach, już razem z synem, trafia do miasta Little Boston, ogarniętego gorączką nafty.

To wciąż jest Kalifornia, ale jej bardzo specyficzny rejon - w miasteczku rządy zaprowadził kaznodzieja, którego kazania kończą się często rytualnym, ekstatycznym wypędzaniem demonów. Gdy Daniel trafi na bogate źródło ropy, stanie do walki o władzę nad miasteczkiem.

"Aż poleje się krew" to jedna z kilku, po "Pokucie", filmach "To nie jest kraj dla starych ludzi" oraz "Motyl i skafander" arcyciekawa adaptacja dobrej literatury. Tym razem sięgnięto do klasyki, tyle że niemodnej, staroświeckiej. Pierwowzór filmu o ropie to powieść Uptona Sinclaira- pisarza i socjalisty, zafascynowanego Jezusem Chrystusem, Emilem Zolą i brytyjską poezją romantyczną. Jego realizm odrzucał wydawców.

Dopiero za siódmym podejściem udało mu się opublikować "Grzęzawisko", w której to książce opisał z szokującymi detalami pracę w fabryce konserw. Gdy powieść już wyszła, została bestsellerem i przekonała wówczas rządzących do wprowadzenia kontroli w fabrykach mięsa.

Theodore Roosevelt poparł pisarza, chociaż sprzeciwał się socjalistycznej propagandzie, zawartej w książce Sinclaira. Do jego powieści zaglądali też bohaterowie, o których już nakręcono filmy- jak na przykład anarchiści Sacco i Vanzetti, skazani na śmierć za napad rabunkowy i, mimo wątpliwych dowodów, straceni.

Sam Sinclair bez powodzenia romansował z kinem. Dopiero tegoroczna premiera ma szansę los odmienić. Chociaż trzeba pamiętać, że pisarz był pomysłodawcą filmu "Que viva Mexico!" Eisensteina.

"Aż poleje się krew" to adaptacja "Nafty", powieści o magnacie naftowym i jego przyjacielu, synu hodowcy owiec. W Stanach Zjednoczonych uważnie przyglądano się pracy Paula Thomasa Andersona nad cudzym tekstem. To pierwszy taki film twórcy "Magnolii". Wielu uważa reżysera za następcę Roberta Altmana - wszak asystował mistrzowi na planie "Home Prairie Companion".

Jak uprzedzają producenci w materiałach promocyjnych Anderson "wykorzystał tylko niektóre wątki powieści Sinclaira i postarał się "wyczyścić" je z socjalistycznej afektacji. Pragnął za to odmalować naprawdę wiarygodny obraz samych poszukiwań i technologii wydobycia ropy".

REKLAMA