Luciana Souza i jej kojąca bossa nova
Larry Klein – znakomity producent i muzyk ma szczęście do spotykania na swej zawodowej ścieżce fantastycznych artystów. Znany jest słuchaczom przede wszystkim jako długoletni współpracownik i były partner życiowy Joni Mitchell. To on produkował jej najważniejsze albumy. Ale jego talent i zdolności poznali także Freddie Hubbard, Wayne Shorter, czy Peter Gabriel, a ostatnio również Madeleine Peyroux („Half The Perfect World”).
Nie dość, że cechuje go wyczucie w muzyce, ma także niebanalny gust, jeśli chodzi o kobiety. Przykładem choćby Luciana Souza, jego obecna żona i artystka, której poświęcił swój czas produkując album „The New Bossa Nova” dla Verve.
Luciana dorastała w Sao Paulo, skąd przeniosła się do Bostonu, by tam studiować kompozycję na wydziale jazzu. Zaczynała od wykonywania muzyki klasycznej. Po kilku latach współpracy z takimi muzykami jak Danilo Perez, Hermeto Pascoal, Maria Schneider, Kenny Werner, John Patitucci i Osvaldo Golijov zasłużyła na trzykrotną nominację do statuetki Grammy w kategorii najlepszej wokalistki jazzowej.
Jej najnowszy album „The New Bossa Nova” nie stara się konkurować z dokonaniami takich wykonawców brazylijskiej muzyki, jak choćby Stan Getz, czy Astrud Gilberto. Luciana szczerze i niespiesznie śpiewa w synkopowanych rytmach o życiu, koncentrując się na utworach dobrze nam znanych, ale podanych na nowo, oryginalnie i przekonująco. Jest tak na pewno, gdy słuchamy „Down to You” Joni Mitchell , czy „God Only Knows” Briana Wilsona. Jej głos cudownie kołysze w cohenowskim „Here It Is” . Mam jednak duże wątpliwości, czy koniecznością było siegnięcie po „When We Dance” Stinga i przekształcenie tym samym tego utworu w bossa novę. Uważam, że oryginał broni się tak dobrze, iż jakakolwiek próba zmierzenia się z tym dziełem okazuje się fiaskiem. Jednak to jedyny zgrzyt i minus tego albumu, jaki dostrzegam.
Tylko dwie kompozycje są tu autorstwa Kleina. Z czego „You and The Girl” współtworzyła również sama Souza. Nie rozczarowuje także udział Jamesa Taylora towarzyszącego wokalistce w „Never Die Young”. Świetnie wypada klasyczne już „Waters of March” Jobima, czy „Were You Blind That Day” z repertuaru Steely Dan.
Tak subtelne brzmienie i koncepcja całości to niewątpliwie zasługa muzyków towarzyszących Lucianie. A jeśli mówimy o bossa novie, bardzo ważnym jej elementem jest pulsująca gitara. Gra na niej doskonały Romero Lubambo, delikatnie wspierany przez pianistę Edwarda Simone’a. Na basie usłyszymy tu Scotta Colleya, a perkusję reprezentuje znany choćby z udziału w Pat Metheny Group, Antonio Sanchez. Dodajmy do tego sola saksofonu Chrisa Pottera - pojawiające się znienacka i perfekcyjnie wtapiające się w strukturę poszczególnych kompozycji.
Czy Luciana Souza wymyśliła nową receptę na granie bossa novy? Na pewno nie. Ale wskazała innym artystkom drogę, którą powinny podążać. Udowodniła, że oszczędność instrumentarium i wykorzystanie głosu ludzkiego jako głównego elementu złożonej całości może być zaletą. I tak jest niewątpliwie w przypadku „The New Bossa Nova”. Duży szacunek i gromkie brawa. To po prostu piękna i szczera muzyka. A czy nie takiej chcemy słuchać?
Luciana Souza „The New Bossa Nova”
Verve 2007
Dystrybucja: Universal Music Polska