Oto Wrocław: korki i arogancja (Komentarz)
(Fot. Łukasz Medeksza / www.prw.pl)
"Gazeta Wyborcza Wrocław" pisze:
"Z powodu opieszałości MPWiK od poniedziałku połowa Wrocławia będzie stać w korkach. W terminie nie zakończy się remont magistrali wodociągowej na al. Hallera, a wszystko wskazuje na to, że zamknięta zostanie ul. Grabiszyńska.
Ze względu na opóźniające się prace przy Hallera przebudowa Grabiszyńskiej była już raz odkładana. Nowy termin miasto wyznaczyło na najbliższy poniedziałek. - Nic nam nie wiadomo, żeby data ta uległa zmianie - mówi Marek Szempliński, rzecznik miejskiej spółki Wrocławskie Inwestycje, która ma nadzorować modernizację Grabiszyńskiej. - Przygotowujemy się, by w poniedziałek rozpocząć prace".
Dodajmy, że już teraz południowy Wrocław regularnie tonie w korkach. W godzinach szczytu tworzą się one na jego głównych ulicach - choćby na Powstańców Śl., Karkonoskiej, Ślężnej, a nawet na pozornie mniej istotnej Sudeckiej. W tych korkach stoją nie tylko zwykli mieszkańcy, ale także znani ludzie. Ostatnio choćby Anna Maria Jopek z Marcinem Kydryńskim.
Z tego, co pisze "GW" wynika, że od przyszłego tygodnia południowa część miasta zostanie po prostu sparaliżowana.
Ale taka jest decyzja władz Wrocławia. Wszak zarówno MPWiK, które remontuje magistralę na Hallera, jak i Wrocławskie Inwestycje, które ruszają z robotami na Grabiszyńskiej to spółki podległe miastu.
Dlatego najciekawsze pytanie brzmi: co na to władze Wrocławia? Ich kuriozalną odpowiedź również przytacza "Gazeta Wyborcza Wrocław":
"Próbowaliśmy potwierdzić informację z MPWiK w magistracie, jednak żaden z urzędników nie chciał się na ten temat wypowiadać. Na nasze pytania nie odpowiedzieli Marcin Garcarz, rzecznik prezydenta, i Katarzyna Kasprzak z wydziału inżynierii miejskiej, która odpowiada za koordynację remontów. O problemie nie chciał także rozmawiać Rafał Guzowski, szef departamentu infrastruktury i gospodarki. - Nie mam państwu na ten temat nic do powiedzenia - stwierdził i rzucił słuchawką".
Tak oto prezydent miasta Rafał Dutkiewicz do perfekcji doprowadził zasadę "Dobry car, źli bojarzy". Gdy miasto chce się czymś pochwalić - mówi o tym prezydent. Gdy zaś trzeba tłumaczyć się z porażek - z mediami komunikują się urzędnicy znacznie niższych szczebli.
Dotąd jednak o porażkach mówili przeważnie przedstawiciele samego urzędu miejskiego (choćby rzecznik prezydenta, czy dyrektor stosownego departamentu). Tym razem nawet oni nie chcą mówić. O inwestycjach w południowym Wrocławiu wypowiadają się rzecznicy peryferyjnych (bez urazy) spółek miejskich!
Przy takiej polityce informacyjnej trudno się dziwić, że wrocławianie najwyraźniej nie utożsamiają swojego prezydenta z głównymi miejskimi bolączkami. Choćby z korkami. Dlatego miasto może pogrążyć się na długie lata w chaosie i paraliżu, a prezydent Dutkiewicz nadal cieszy się poparciem 68 proc. wrocławian.
Jego PR-owcy doprawdy są geniuszami.