Leszek Budrewicz: Czy Boni powinien być w rządzie?
"Bonie". Tak można by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Michał Boni nie powinien być w rządzie.
Był jedną z osób, które - w odróżnieniu od większości - podjęły się walki z komunizmem, za co (a są na to przykłady jeszcze z lat 80.) można było zapłacić życiem.
Potem dał się złamać, za co z kolei w Armii Krajowej karano śmiercią.
Stoi przed nami człowiek, który podjął walkę, został złamany, zataił ten fakt wtedy przed kolegami, teraz przed współpracownikami. W swoim przekonaniu nikomu wówczas nie zaszkodził.
Brać go do rządu, czy nie ?
Kaczyńscy wzięli do rządu sędziego Kryże i innych załużonych dla PZPR. Pragmatycznie nie brzydzili się tym - wystarczy przypomnieć, co o Kryżem mówił Przemysław Gosiewski (jego zdaniem, sędzia Kryże swoją pracą odkupił dawne przewiny). Nie wiem, co odkupił Boni. Wiem, że trudno zapomnieć jak w kolejnych wyborach społeczeństwo z pełną wiedzą wybierało tajnych współpracowników i byłych esbeków - że nie wspominę o tych, którzy owymi esbekami niegdyś kierowali. Raz nawet sojusz wyborczy, który reprezentował interesy między innymi wyżej wymienionych, dostał niewiele mniej głosów niż ostatnio Platforma Obywatelska.
Tak więc wyborcy nie raz już opowiedzieli się za przejściem do porządku dziennego nad biografiami takich postaci. Ci sami wyborcy chcą dziś głów.
Sławomir Sierakowski, reprezentując w tej sprawie środowiskowy lewicowy konformizm, jedną prawdę przypomniał słusznie (w czasie dyskusji w jednej stacji telewizyjnych): lewica sprawia w tej sprawie wrażenie cynicznej, a prawica fanatycznej.
A powinno być chyba tak: społeczeństwo otwarte, jeśli ma opierać swoje istnienie na wartościach, nie musi bać się prawdy i jej konsekwencji. To wcale nie oznacza, że nie można budować demokratycznego i obywatelskiego społeczeństwa zamiast autokratycznego państwa, które chce kontrolować obywatela na każdym kroku. Lewica wcale nie jest skazana na cynizm, a prawica na fanatyzm.
Co z tego wynika dla „sprawy Boniego”? Czy premier powinien z nim współpracować?
Nie. Ale jako człowiekowi trzeba dać Boniemu spokój, skoro publicznie się przyznał, choćby w wątpliwych okolicznościach. Niech sobie żyje i pisze książki. Ale jeśli – na co się zanosi – będzie procesował się o swoje dobre imię, to życzę mu, żeby przegrał.