Koncertowe szaleństwo na Wyspie Piaskowej
Wojciech Jakubowski
Obiecałem wtedy, że w połowie lipca o artyście nie omieszkam wspomnieć. A okazja ku temu jest znakomita bo muzyk rok temu swoim pierwszym koncertem we Wrocławiu zakończył ostatni, jak się później okazało, festiwal Wrocław Non Stop.
W naszym mieście zjawił się dzień przed występem. Wymagań specjalnych co do hotelu czy samego pobytu nie miał. Za to w trakcie kolacji, późnym już wieczorem, zażądał by zaprezentowano mu nagrania lokalnych zespołów.
Ktoś wyjął taśmę z muzyką Me Myself And I, i... Spodobało się do tego stopnia, że Manu zaproponował by grupa wystąpiła tuż przed nim. Na szczęście na 15 lipca nie mieli żadnych koncertowych planów. Następnego dnia, w ciągu zaledwie kilku godzin ustalono z wrocławianami wszystkie szczegóły; trzeba było też zadbać o sprawy techniczne, i choć czasu było niewiele, to jednak udało się ze wszystkim zdążyć.
Już i tak na długo przed tym wydarzeniem popyt na bilety przewyższał podaż, a na wieść o występie Me Myself And I resztka wejściówek, jaką organizatorzy pozostawili na dzień występu, została dosłownie połknięta w kilka minut. Nie obyło się i bez wpadek organizacyjnych tuż przed imprezą, ale może nie wspominajmy już o nich, bo tym co Manu wyprawiał na scenie udowodnił po raz kolejny, że można go nie lubić, można nie znać jego twórczości, a jednocześnie trudno źle się na koncercie bawić. Nie wiem jak on to robi, ale taki własnie jest Manu Chao!
Muzyczny feliton Wojtka Jakubowskiego (Posłuchaj):