Triphopowcy i filharmonicy (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Cierniste, ponure kompozycje Portishead dzięki rozbudowanej sekcji smyczkowej nabrały wyjątkowo pesymistycznego charakteru. O dekadencki nastrój zadbała też sama Beth Gibbons.
Ubrana w ciemny sweter i dżinsy snuła melancholijne opowieści zaciągając się dymem z papierosa. Na zewnątrz, jak na zamówienie, ulice Nowego Jorku tonęły w deszczu. W takiej właśnie atmosferze powstał koncert- majstersztyk, wydany później na płytach CD I DVD.
Wydawnictwo pojawia się w niemal wszystkich zestawieniach najważniejszych płyt koncertowych minionego wieku, i wcale się temu nie dziwię. Siłą tego występu nie są niezwykłe wizualizaje, oświetlenie czy inne efekty specjalne bo tych tu nie znajdziemy, genialnie za to zaprezentowana została muzyka. I choć od tamtego wieczoru w sali Roseland mija dziś 12 lat, to koncert ten wciąż robi wrażenie.
Muzyczny felieton Wojtka Jakubowskiego (Posłuchaj):
Więcej "Muzyki dzień po dniu" znajdziesz w zakładce MUZYKA, a TU wczorajszy muzyczny felieton.