Pink Floyd na raty (Posłuchaj)
Te dwa wydarzenia były znaczące nie tylko dlatego, że legendarni muzycy zjawili się w naszym kraju, ale także dlatego że to właśnie Polskę wybrali na miejsce swoich spektakularnych widowisk. Spektakl w Poznaniu był bowiem światową prapremierą dzieła Rogera Watersa, przygotowaną przez polskich artystów. Z kolei w Gdańsku David Gilmour dał koncert, jakiego dotąd nie było w trakcie jego trasy: gigantyczne widowisko dla 50 tys. widzów, telebimy, efekty świetlne, olbrzymia scena, a na niej, obok zespołu, także Orkiestra Filharmonii Bałtyckiej i polscy muzycy, którzy współtworzyli album "On An Island".
Oba wydarzenia zostały zarejestrowane i wydane na płytach DVD - są one naszym kolejnym powodem do dumy. Fani woleliby pewnie, by trzy lata temu, w jeden z tych sierpniowych dni, Waters i Gilmour stanęli razem na jednej scenie jako Pink Floyd, bo to nigdy się w naszym kraju nie zdarzyło, no ale jak się nie ma co się lubi...
Tamten czas wspominam bardzo ciepło z jeszcze jednego powodu. Tuż po koncercie Gilmoura wsiadłem w nocny pociąg - tak się akurat zdarzyło, że nie do Wrocławia, ale do Warszawy. Po krótkiej chwili okazało się, że wszyscy, którzy znaleźli się w moim przedziale, wracają z koncertu, a niektórzy byli także dzień wcześniej w Poznaniu. Oczywiście rozmowom i dzieleniu się emocjami nie było końca, aż do samego rana, kiedy osiągnęliśmy cel podróży. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem - ani wcześniej, ani później.
To było piękne dopełnienie wieczoru. Niesamowite było też to, że średnia wieku moich współtowarzyszy podróży była dużo, dużo niższa niż wiek muzyków, których pojechali zobaczyć i usłyszeć.
Posłuchaj felietonu Wojtka Jakubowskiego: