"Nowa fala miała się bardzo dobrze i nam się to podobało"- wywiad z Olivierem Libaux z Nouvelle Vague (Posłuchaj)
Olivier Libaux/Nouvelle Vague
(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)
Michał Sierlecki: Gościem Radia Ram jest Olivier Libaux, muzyk i producent związany z twórczością Nouvelle Vague. Gratuluję ci nowego albumu „NV3" ze znakomitymi coverami i stylem retro bossa- nova, czy new jazz. Czy możesz opowiedzieć trochę o tym, jak przebiegała praca nad muzyką, która ostatecznie znalazła się na płycie?
Olivier Libaux: - Ten materiał różni się odrobinę od tego, co zrobiliśmy do tej pory jako Nouvelle Vague. Przede wszystkim goście pojawiający się na płycie nagrali świetne partie wokalne. Od początku tworzyliśmy covery w stylu new wave. Tym razem zgodzili się z nami pracować Martin Gore z Depeche Mode, Ian McCulloch z Echo And The Bunnymen, Barry Adamson z Magazine. Przyjęlismy ich udział z wielkim entuzjazmem.
Jak pracowało ci się z Martinem Gorem? „Master & Servant" otwiera płytę i brzmi doskonale.
- Był jedynym muzykiem na płycie, z którym pracowaliśmy przez internet. Napisaliśmy do siebie tysiące maili, gdyż w tym okresie Depeche Mode nagrywali w Nowym Jorku. To był lipiec 2008 roku. Chcieliśmy zorganizować sesję w Paryżu u nas w studiu, ale Martin był zajęty. Zostaliśmy poproszeni, by przesłać tracki i piosenkę przez internet , a Martin znalazł czas, by w trakcie sesji nagraniowej dograć wokale do naszego nagrania i odesłał pliki. Była to zatem praca wirtualna.
(Posłuchaj drugiej części wywiadu)
- W pełni zgadzam się z tą opinią. Od roku 1977 do około 1986 bardzo dużo gatunków eksplodowało w jednym okresie. Wszystko zaczęło się od punku. Wystarczyła gitara i głos, by nagrać utwór. To był rodzaj wolności i dla wszystkich ludzi kochających muzykę pewien przełom. Ciekawe dla tego okresu jest to, że większość grup, które wtedy powstały, były niepowtarzalne. Rodziły się nowe technologie. W każdym nagraniu odkrywałeś inne brzmienia i efekty. Wiele zespołów grało już elektronikę, która tak naprawdę na dobre rozwinęła się w latach dziewięćdziesiątych. Wraz Markiem Collin słuchałem wówczas wszystkich tych nagrań. Nowa fala miała się bardzo dobrze i nam się to podobało. Dlatego po latach mogliśmy założyć Nouvelle Vague, bo znaliśmy dobrze ten okres w muzyce. Czerpiemy z tego źródła z całym szacunkiem dla twórców.
Rzeczywiście kolejne albumy różnych wykonawców w tamtym okresie zaskakiwały, a Nouvelle Vague stara się przpominać o tamtych artystach używając stylu retro. Zastanawiałem się, kto był reżyserem video do utworu „Dance With Me"? To kapitalny pomysł wykorzystania biało - czarnego filmu i elementu tańca.
- Historia dotycząca tego video jest niesamowita. Inspiracja to Jean- Luc Godard i jego filmy. Pewna dziewczyna w Stanach postanowiła nakręcić taki film do tej piosenki. W tym wideo jest sporo poezji i oglądało go już mnóstwo ludzi na całym świecie. Wszystkim się podoba. Materiał ma rzesze fanów. Nikt nas nie poinformował o tym nieoficjalnym klipie i kiedy go odkryliśmy, uznaliśmy, że jest fantastyczny. Wprowadza dużo francuskich elementów nowej fali. Jako dziecko bardzo lubiłem kino Godarda i tak jest do dziś.
(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)
- Odbyło się to zupełnie naturalnie. Gdy zakładaliśmy Nouvelle Vague w 2004 roku, rozglądaliśmy się za wokalistkami, które nie są profesjonalistkami. Szczęśliwie Mark i ja jesteśmy producentami muzycznymi, zatem mieliśmy listę nazwisk osób, które być może chciałyby przystąpić do naszego projektu. Już zatem na pierwszym albumie możemy usłyszeć Marinę Celeste, Melanie Pain. Była też Eloisia. Tak naprawdę wszystko odbywało się dzięki spotkaniom. Fascynowały nas odrobinę amatorskie głosy. Słuchaliśmy ich płyt demo i albo coś nas w tych głosach poruszyło, albo nie. Cały czas szukamy też nowych głosów.
Nasza wokalistka Ania Dąbrowska także nagrała z wami wersję utworu Roberta Palmera „Johnny & Mary". Jak wam się razem współpracowało?
- Muszę przyznać , że ona jest niezwykle utalentowana. Zanim skontaktowaliśmy się z Anią, otrzymaliśmy kilka jej fotografii i nagrań i wtedy stwierdziliśmy, że musimy z nią coś nagrać. Jest wyjatkowa i kiedy przyleciała do Paryża, zarejestrowaliśmy utwór u nas w studiu w jedno popołudnie. Ja nagrałem gitarę, Mark zaprogramował resztę. O godzinie 16.00 Ania zaczęła śpiewać, i niebawem piosenka była gotowa. Musieliśmy ją tylko potem zmiksować. Jej wykoananie tego tematu było kapitalne. Już od pierwszego rejestru brzmiało to dobrze. Mnóstwo emocji, wspaniałego głosu. Praca była łatwa i też jesteśmy zadowoleni z rezultatu.
Cieszę się, bo nagrania Ani są bardzo popularne w Polsce.
- Dowiedzieliśmy się, że jest u was bardzo znana. Oprócz tego to wspaniała dziewczyna.
(Posłuchaj czwartej części wywiadu)
- Tak. Wiele tu punku i ska. Piosenkę śpiewa dziewczyna z Anglii, Rebecca Dobbins. To utwór przeznaczony dla francuskiego odbiorcy. A z angielskim akcentem zabrzmiał naprawdę interesująco. Zastosowaliśmy trochę dubu, trochę opóźnień. Nagranie powstało dość szybko.
(Posłuchaj piątej części wywiadu)
- Tworzenie składanki może się zdarzyć w każdym momencie. Jeśli chodzi o „Late Night Tales", propozycja przyszła od twórców tego cyklu. Za „Coming Home" odpowiedzialny jest raczej Marc Collin. Znam oczywiście te wszystkie utwory, ale jego pomysłem było wydać to na skaładance. To było dwa lata temu. Nie wiem, czy będziemy w stanie tworzyć nowe składanki, gdyż dużo koncertujemy z Nouvelle Vague. Ale wszystko się może zdarzyć.
Kolejnym przykładym kapitalnego coveru jest utwór „So Lonely" z repertuaru The Police. Co sądzisz o ich muzyce?
- Kiedy byłem dzieckiem, u mnie w pokoju wisiał nad łóżkiem plakat The Police. Jestem wielkim fanem tej grupy. W tamtym okresie naprawdę tworzyli bardzo oryginalni artyści. Miksowali reggae z new wave i efektami gitarowymi. Do dziś wszyscy wiedzą, że ich piosenki po prostu są świetne. Sting ma fenomenalny wokal. Stali się mega gwiazdami w tamtym okresie, ale oni bez przerwy koncertowali. Zapracowali sobie na ten status. To było czasem trzysta dni w roku. Ludzie tego nie pamietają, ale The Cure, The Police, The Stranglers to były grupy bez przerwy w trasie. Nagrywali płytę dość szybko. Być może nawet The Police byli takimi The Beatles lat osiemdziesiątych.
Bardzo dziekuję ci za rozmowę. Oczekujemy koncertów Nouvelle Vague w Polsce. 19 września gracie w Warszawie, dzień później jesteście we Wrocławiu, a potem w Krakowie.
- Też cieszę się na te koncerty. Dziękuję.