Bez bagażu, ale za to z bólem gardła (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Najpierw raz delikatnie raz nieco mocniej kołysała nas Mariija z zespołem. Słuchacze Radia Ram wreszcie doczekali się jej występu na strefowej scenie po tym jak „There’s No One”, ze składanki „Ram Cafe 2”, wpadło w ucho i rozbudziło apetyty na więcej.
Następnie, po krótkiej przerwie, na scenę wkroczył Waldeck. Wtedy, od równo roku, w Polsce dostępna była ostatnia ich płyta: „Ballroom Stories”, nic więc dziwnego, że „Get Up... Carmen”, od którego rozpoczęli, zostało przywitane gorącymi brawami. Nie inaczej było gdy muzycy sięgnęli po: „Memories”, „Addicted” „Midsummer Night Blues” czy „Make May Day”. Wyświetlane za sceną wizualizacje a także muzyka, przez ponad 90 minut koncertu przenosiły nas w świat tanga, amerykańskiego jazzu i swingu zmieszanego ze współczesnymi brzmieniami- to wystarczyło by wprawić w ruch nie jedną parę nóg. Choć nie obyło się bez komplikacji, które pojawiły się tuż przed występem gości z Austrii. Nie dość, że na lotnisku we Wrocławiu zaginął bagaż wokalistki z kreacją przygotowaną na ten koncert, to jeszcze zmuszona była zmagać się z infekcją gardła. Na szczęście te przeciwności losu nie pokrzyżowały ostatecznie planów, a sam Klaus Waldeck podsumował wydarzenie krótko: „udany wieczór”. W wywiadzie dla Radia Ram Waldeck zdradził wtedy, że kiedy w latach dziewięćdziesiątych rozpoczynał swoją przygodę z muzyką, zmuszony był wyjechać do Londynu by tam podpatrywać i podsłuchiwać najnowsze trendy i spróbować własnych sił. Na rodzimej scenie niewiele się bowiem działo.
Tymczasem wystarczyło kilka lat by sytuacja diametralnie się odmieniła. Doskonałym przykładem jest chociażby tak popularny, nie tylko w naszym kraju, Parov Stelar, czy kolejny gość Muzycznej Strefy Radia Ram, którego zobaczymy już za pięć dni: Louie Austen.
Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):