Szaleństwa Roisin
Wojciech Jakubowski
Na całość trzeba było poczekać do połowy października. „Overpowered” był pierwszym singlem, dzięki któremu była wokalistka grupy Moloko zaczęła umiejętnie podgrzała atmosferę przed publikacją premierowego materiału. Aktywnie promowała swoje nagranie nie tylko w stacjach radiowych- sukcesywnie, w miarę powstawania, kolejnych nagrań, udostępniała je na My Space, tam można też było obejrzeć teledyski do premierowych utworów. No i jeszcze trasa koncertowa, w której spędziła ponad rok, kilkakrotnie w tym czasie odwiedzając Polskę. U nas też tour kończyła specjalnym, rozbudowanym, pełnym niespodzianek show. Koncerty to były spektakularne- żywiołowe jak muzyka na „Overpowered”, swoje sceniczne ekscesy Roisin przypłaciła nawet kontuzją i trzeba było część trasy przesunąć. Nie obyło się również bez barwnych, ekstrawaganckich strojów, z których Murphy tak bardzo jest znana. Na ich temat krąży nawet anegdota- podobno w trakcie jednej z dyskotek, dawno, dawno temu, podeszła do swojego przyszłego partnera z zespołu Marka Brydona i zapytała go czy podoba mu się jej ciasny sweterek- jakiś czas później to pytanie stało się tytułem ich debiutanckiej płyty. No dobrze, ale powróćmy do albumu Roisin. Trzynaście kompozycji- zdecydowana większość to utwory pełne energii, nasycone beatem i niesamowitą osobowością artystki. To, że ta muzyka zawojowała taneczne parkiety, to w sumie nic dziwnego, skoro za ich powstanie współodpowiedzialni byli muzycy Groove Armady. Debiutanckie „Ruby Blue” przypominały jedynie: „Scarlet Ribbons” I „Parallel Lives”. Ci, których urzekł poprzedni, album wokalistki, mogli być nieco płytą zawiedzeni, fani Moloko za to nie mogli narzekać.
Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):