Złote czasy DCD
Wojciech Jakubowski
Na efekty nie trzeba było długo czekać- „Serpent's Egg”, czwarty album w dorobku, ukazał się rok po premierze poprzedniej płyty. Tym razem było bardziej oszczędnie, kompozycje nie miały tak rozbudowanych aranżacji jak niegdyś i do czego zdążyli przyzwyczaić się już fani. Za to w dalszym ciągu włączali do swoich kompozycji elementy dawnych melodii ludowych, zaczerpniętych z przeróżnych kultur, odwoływali się do dawnej muzyki bałkańskiej, hinduskiej, arabskiej czy tybetańskiej. O ile „Within The Realm Of A Dying Sun” było płytą przełomową w ich karierze, pierwszą tak doskonałą, o tyle wydane równo 21 lat temu „Serpent's Egg” ugruntowało ich pozycję. To były złote czasy zespołu. W późniejszych latach drogi Lisy i Brendana coraz bardziej zaczęły się rozchodzić, co negatywnie odbijało się też na ich twórczości. Po wydaniu kilku kolejnych płyt grupa pod koniec lat dziewięćdziesiątych rozpadła się; Brendan i Lisa postanowili zająć się własnymi pomysłami muzycznymi- kariera solowa udała się tak naprawdę jedynie wokalistce. Kompozycje Dead Can Dance mają niesamowity klimat, są pełne tajemniczych brzmień, pełne muzycznych pejzaży- nic więc dziwnego, że były chętnie i często wykorzystywane przez filmowców do ilustracji ich obrazów, do czego faktycznie doskonale się nadawały. Na przykład: "The Host of Seraphim" z „Serpent's Egg” do filmu trafił aż dwukrotnie. Nie inaczej stało się także z wieloma innymi dziełami Australijczyków. Przygoda z kinem z czasów Dead Can Dance, kiedy Lisa także spróbowała swoich sił jako aktorka, bardzo pomogła wokalistce już w trakcie kariery solowej. Dzięki zdobytym wcześniej doświadczeniom osiągnęła w tej dziedzinie mistrzostwo. Jako współautorka otrzymała Złotego Globa i była nominowana do Oscara za muzykę do „Gladiatora”, współpracowała też z Ennio Morricone przy ścieżce dźwiękowej do „Losu Utraconego”. Ona sama w reaktywację Dead Can Dance raczej nie wierzy. Próba zejścia się w 2005 roku, jak mówi, uświadomiła jej, że nie potrafią już wspólnie pracować. Tak więc o grupie być może już zawsze będziemy mówić w czasie przeszłym. Za to Lisa obiecuje, że nagra jeszcze nie jedną płytę i to jest bardzo obiecująca perspektywa.
Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):