Przez żołądek do serca gwiazdy (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
A zatem Rysiek Bona, ceniony basista, wokalista, który współpracował m.in. z Herbie Hancockiem, Bobby McFerrinem, Patem Metheny, Branfordem Marsalisem. Urodził się w Kamerunie, itd., itd. To suche, oficjalne dane. Ja zapamiętałem go z trochę innej strony, jako bohatera takiej oto scenki, która rozegrała się tuż przed zeszłorocznym, wrocławskim koncertem projektu Toto Bona Lokua. Scena ustawiona w rogu naszego Rynku, za nią namiot służący muzykom za garderobę,w pewnej odległości barierki oddzielające zaplecze od przechodniów. Tuż obok namiotu, na krześle rozsiadł się Rysiek, siadł bokiem do barierek tak, że niby nie widział co się przy nich dzieje, ale tak naprawdę doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Przy barierkach zgromadziła się spora grupa fanów ze zdjęciami , plakatami i płytami od podpisania. Kilkanaście minut prosili Ryśka, żeby ten podszedł- muzyk nie zareagował, bo przecież nie widzi. Ktoś z obsługi podchodzi do basisty i wskazując na zgromadzonych prosi by ten ruszył się i rozdał autografy- zero reakcji. Jakby spod ziemi wyrastają Gerald Toto i Lokua Kanza- podchodzą do zebranych, podają ręce, cierpliwie składają autografy na płytach jednocześnie wołają Ryśka- udaje że nie słyszy. Wreszcie jeden z nich nie wytrzymał, zebrał od fanów wszystko to co mieli do podpisania i położył Bonie na kolanach. Szczęśliwy to on nie był w tym momencie, oj nie. Wyboru jednak nie miał i od obowiązków gwiazdy wykręcić się już nie mógł. Na szczęście limit fochów i gwiazdorzenia wyczerpał za sceną, bo w trakcie koncertu był pełen sympatii do widzów, a uśmiech praktycznie cały czas gościł na jego twarzy. To całe zdarzenie to poniekąd też nauczka dla fanów! No bo gdyby ktoś z tej grupy przyniósł ze sobą w termosie odrobinę tak ulubionego przez Ryśka żurku do poczęstowania, to ta cała historia mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, a ja musiałbym poszukać innego tematu do opowieści.
Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):