Koncertowa (nie)moc (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Trzeba przecież zaśpiewać, trochę się poruszać, przekonać do siebie publiczność, trzymać ją przez cały czas w skupieniu i wypuścić ze wspaniałymi wrażeniami- jednym słowem trzeba zrobić show, a za tym nasz bohater specjalnie nie tęskni i w pewnym jego kariery ta niechęć przybrała takie rozmiary, że przez 15 lat nie oglądaliśmy go w trakcie regularnej trasy koncertowej.
Ma to odzwierciedlenie w oficjalnej dyskografii artysty. Albumu live z prawdziwego zdarzenia próżno szukać w jego dorobku. Istnieją jedynie pojedyncze utwory zarejestrowane na żywo i dołączone potem do singli jako strona ”B” albo zostały wydane na EPkach. George Michael musiał jednak w pewnym momencie się przemóc. Jesienią 2006 roku wyruszył w jubileuszową, podsumowującą ćwierćwiecze obecności na scenie trasę. W ramach pierwszego od 15 lat touru wystąpił w kilkunastu miastach Europy Zachodniej. Widać w odczuciu George'a Michaela nie było tak źle bo latem roku następnego zorganizowano dogrywkę, która tym razem zawiodła wokalistę daleko na wschód, a na dodatek George zmusił się do występów na stadionach przed naprawdę ogromną publicznością. To było przedsięwzięcie zorganizowane z rozmachem. W budowę gigantycznej sceny za każdym razem, przez kilka dni, zaangażowanych było ponad 200 osób. Dwupiętrowa konstrukcja mieściła na jednej kondygnacji chór i zespół, a na drugiej George'a, który stąpał po wielkim telebimie załamującym się pod kątem prostym i wznoszącym dalej już za jego plecami. Teledyski i wizualizacje wyświetlane na tym jedynym w swoim rodzaju ekranie uświetniały show, show złożone z największych przebojów. W Warszawie takie cuda podziwiało w lipcu 2007 roku 35 tys. widzów. Pod koniec sierpnia 2008 roku, kiedy George kończył w Londynie trasę " Live Tour” miał już za sobą tak naprawdę 27 lat muzykowania. Właśnie te dwa występy zarejestrowano na pamiątkę po spektakularnym tourne, w trakcie którego wokalistę obejrzały 2 miliony widzów. Teraz, przed świętami, po ponad roku od nagrania, podwójne DVD, ale też i jednocześnie dysk Blue Ray „Live In London” mają właśnie dziś swoją premierę. I nie trzeba mieć zdolności paranormalnych by przewidzieć, że wydawnictwo raczej nie będzie zalegać w magazynach. Tak oto wokalista swoją słabość obrócił w sukces. I tak się rozkręcił, że w przyszłym roku wybiera się z koncertami do Australii.
Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):