Trudne początki Jamesa Blunta (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Zanim jednak przyszły te sukcesy na początku James Blunt łatwo nie miał. Długo chodził od drzwi do drzwi kolejnych wytwórni płytowych wszędzie słysząc odpowiedź "nie".
Nie - bo się nie podoba, nie- bo nie, nie - bo masz facet zbyt brytyjski akcent, itd., itd.- Kuriozalnym i idiotycznym argumentom nie było końca. Kiedy więc wreszcie materiałem zainteresował się niezależny wydawca, James na wielką kampanię promocyjną nie mógł liczyć.
Grosz nie posypał się szerokim strumieniem kiedy przyszło do realizacji teledysków. Aż trudno uwierzyć, że filmowe ilustracje do pierwszych singli Blunta zostały zrealizowane tak prostymi środkami. Oszczędna forma, proste historyjki z lekka nawet kiczowate- samej muzyce raczej chwały nie przynoszą a już na pewno nie dodają uroku. I to chyba najbardziej uderzyło mnie w całym tym wydawnictwie, o którym opowieść zacząłem w zasadzie od końca, bowiem teledyski, galeria fotografii i wywiad z wokalistą to jedynie dodatki do całości.
James Blunt "Chasing Time, the Bedlam Sessions", to przede wszystkim koncertowe DVD oraz płyta CD. W odróżnieniu od wielu podobnych wydawnictw tym razem otrzymaliśmy rejestrację dwóch różnych występów. Do posłuchania wydawca podsunął nam zapis jednego z koncertów zagranych w trakcie trasy po Irlandii. Natomiast na DVD zobaczyć możemy jak Blunt zaprezentował się w studiu BBC z towarzyszeniem ośmioosobowej sekcji smyczkowej.
Zadziwiające to wydawnictwo o tyle, że na podobne pozwalają sobie zazwyczaj artyści z o wiele większym dorobkiem- zdaje się zatem, że tym razem wielka chęć zdyskontowania sukcesu debiutanta skłoniła wydawcę do takiego kroku, pokusa musiała być ogromna i to ona zwyciężyła. Bo cóż nam mógł zaproponować Blunt mając w repertuarze zaledwie kilka piosenek- nic ponad kolejne ich odegranie w nieco tylko zmienionych wersjach. Nieco ciekawiej prezentuje się jedynie sesja dla BBC. Wokalista do skromnego dorobku zmuszony był dołożyć covery. Pojawia się "Fall At Your Feet" czy "Where Is My Mind?", ten ostatni z repertuaru The Pixies. Na pewno fan Brytyjczyka mieć ten album sprzed równo czterech lat w swoich zbiorach powinien, zwłaszcza, że na kolejny koncertowy póki co raczej się nie zanosi. Blunt w tej chwili pracuje nad trzecią studyjną płytą. We wrześniu ma się ukazać album będący wynikiem współpracy z wieloma genialnymi- jak mówi, ale mało znanymi muzykami. No i ma być bardziej pogodnie niż na poprzednich albumach- zapowiedział niedawno artysta. Ale czy będzie to ładna i udana płyta? Czy jesień będzie należeć do Jamesa Blunta? Tego dowiemy się dopiero we wrześniu.
Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):