Wiosna w Paryżu (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Do Paryża wybieramy się za sprawą trzech kompilacji, które przed laty ukazały się właśnie w połowie lutego. Zacznijmy od mojej ulubionej - i to nawet nie całej serii, ale właśnie tej części, bo czwórka obok piątki to w moim prywatnym rankingu od lat najlepsze dzieła z serii „Hotel Costes”.
Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):
Przed ośmiu laty na jednej płycie niestrudzony poszukiwacz wysmakowanych brzmień Stephane Pompougnac pomieścił przesympatyczne „London In the Rain” grupy Variety Lab, "Whatever" pochodzącego z Niemiec Dj-a Shantela, który łączy muzykę cygańską z nowoczesnym, elektronicznym brzmieniem, a ponieważ Shantel jest ulubieńcem muzyków zespołu Gotan Project, nie mogło zabraknąć kompozycji i w ich wykonaniu.
Tuż przed "Whatever" zjawia się "Epoca". Warto przy okazji zauważyć, że niemal jednocześnie z "Hotelem Costes 4" swoja premierę w naszym kraju miał debiutancki album miłośników tanga w nowoczesnym wykonaniu.
Gotan Project swoimi pomysłami na ożywienie i barwne, nietuzinkowe podanie tanga zachwycili wówczas cały świat, choć to właśnie we Francji zrobili największą furorę. Nic więc dziwnego, że Pompougnac błyskawicznie sięgnął po kompozycję w wykonaniu Gotan Project, sprawców niemałej, muzycznej sensacji. I jeszcze bardzo dobra informacja dla fanów grupy- w kwietniu premierę ma mieć ich trzeci już studyjny album, potem muzycy wyruszą w światową trasę koncertową.
Obok wymienionych smaczków Stephane Pompougnac proponuje nam "Closer To Julie" swojego autorstwa i nagrania kilku mniej znanych wykonawców.
Ale to nie wszystko. Dwa lata później, na początku 2004 roku, dotarła do nas część szósta, przynosząc tym razem przebojowe „In The Black of Night” Slow Train, „Morenito” Stéphane Pompougnaca z gościnnym udziałem Clémentine czy „Surround Me With Your Love” 3-11 Porter. A dziś nasz słynny kompilator, który muzyką interesował się od dzieciństwa, a pierwsze kroki jako Dj stawiał już w wieku lat 18, choć długo nie mógł przebić się do pierwszej ligi paryskich klubów, dziś ma na koncie już 12 części jednej z najsłynniejszych serii składanek, które rozeszły się w imponującym nakładzie grubo przekraczającym 4 miliony egzemplarzy.
A tak przy okazji, korzystając już z naszej wizyty w Paryżu przypomnijmy sobie jeszcze jedno wydawnictwo, także sprzed ośmiu lat. Wtedy bowiem zapoczątkowano serię „Saint Germain des Prés Café”. Saint Germain des Pres to pełna uroczych zakątków i wychodzących z ogródkami na ulice kafejek dzielnica miasta. Miejsce, w którym można można podziwiając uroki Paryża jednocześnie zrelaksować się przez chwilę. Tej miejskiej kontemplacji ma sprzyjać muzyka- takie było złożenie autorów, którzy wiodą nas przez świat dźwięków nu jazzowych i downtempo razem z takimi wykonawcami jak Jazzanova, De-Phazz czy Grand Tourism w duecie z Terrym Callier. Choć gatunkowo muzyka to podobna do tej znanej z „Hoteli Costes”, to jednak na „Saint Germain des Prés Café” autorowi udało się stworzyć zupełnie inny klimat. Na pewno jedno jest jednak pewne- i pierwsza i druga seria rzecz to miła, i to bardzo, jest dla ucha!