Charlotte Gainsbourg-"IRM"

Radio RAM | Utworzono: 29.03.2010, 12:10 | Zmodyfikowano: 05.04.2010, 20:40
A|A|A

Krążek ropoczyna kompozycja Master's Hand, którą charkteryzuje akustyczne granie i sample elektroniczne, wplecione w dźwiękową materię w taki sposób, że o zbędnych tonach nie może być mowy. Utwór jest pewnego rodzaju deklaracją, że od tego nagrania przez cały album słuchacz będzie zaskakiwany dopracowanym brzmieniem i zabiegami technicznymi tworzącymi naprawdę zgrabną mieszankę muzyczną.

Lekko psychodeliczny świat serwuje nam znany w pewnych kręgach od lat, muzyk i producent, Beck. Dobrze się stało, że Charlotte korzysta z pomocy artysty, który słyszy niebanalnie i potrafi swe wyobrażenie o sztuce dźwięku zamienić w tło dla głosu Gainsbourg. Dzięki temu ta muzyka jest spójna, a symbioza dwóch postaci tak słyszalna.

Dlatego transowe rytmy uwodzą w tytułowym "IRM". W "Le chat du café des artistes" zaskakuje orkiestracja rodem z thrillera, panuje klimat grozy i zwątpienia.

Można również zachwycić się przejmującym tekstem "In The End": " some hands will rob you, and some hands will beg, some say they'll stay till the last dying day...". W chórkach wielokrotnie usłyszymy samego Becka. Tak dzieje się choćby w "Heaven Can Wait". Charlotte Gainsbourg potrafi śpiewać o tęsknocie i niespełnionych marzeniach ("Me and Jane Doe"- "...if I had my way, I'd cross the desert to the sea...")

"Vanities" jest z kolei delikatną balladą, gdzie znów panuje filmowy nastrój i słychać półtonowe pochody melodyczne partii smyczkowych. "Time of the assassins" obfituje w smutne przemyślenia w rodzaju " it doesn't take a miracle, to raise a heart from the dead...".

Dużo intymnych i ciekawych spotkań gwarantuje ten album, dlatego z czystym sercem rekomenduję "IRM" Charlotte Gainsbourg i czekam na kolejne jej muzyczne wcielenia. Artystka udowodniła tym wydawnictwem, że można z powodzeniem łączyć aktorstwo i wokalistykę, nie narażając się przy tym na śmieszność.

REKLAMA