"Skrzypce to część mojego ciała" (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Gdyby ktoś bardzo dociekliwy dopytywał o to, czy była i zagrała kiedyś w Polsce musiałaby, by nie skłamać, udzielić pozytywnej odpowiedzi i nie inaczej gdyby ktoś zainteresował się tym czy ma w swoim repertuarze jakiś nasz, polski utwór - otóż ma!
Muzyczny felieton Wojtka Jakubowskiego (Posłuchaj):
Dopiero zapytana o rodzaj wykonywanej muzyki może nabrać wody w usta. Artyści nie przepadają za szufladkowaniem ich, ale to akurat, czy jej się podoba czy też nie, już się stało - muzyka klezmerska, cygańska, fascynacja dokonaniami narodów Europy Wschodniej czy też Afryki - to etykietki, które do niej przylgnęły po wydaniu, równo cztery lata temu, debiutanckiego "Poison Sweet Madeira" i jak na razie dzielnie je nosi bo na wydanie drugiej płyty, która mogłaby przynieść zmianę stylu - póki co się nie zdecydowała.
Sophie Solomon za skrzypce chwyciła jako dwulatka i nie rozstaje się z nimi do dziś. Do siódmego roku życia grała ze słuchu dopiero później zaczęła uczyć się nut. To, że gra na tym instrumencie jest jej wielką pasją potwierdza na koncertach. Na scenie zamienia się w wulkan energii i ekspresji, jej popisy są niezwykle żywiołowe i w niczym nie przypominają Sophie z lat młodzieńczych, kiedy próbowała spełniać się w klasycznym repertuarze, choć już wtedy widać było, że stateczny i poukładany świat muzyki poważnej jest dla niej zbyt ciasny.
Jak sama mówi - skrzypce to jej sposób komunikowania się ze światem i integralny element jej ciała. Kiedy gra nie panuje nad emocjami, które przez nią przepływają. Na takie oryginalne potraktowanie instrumentu i taką żywiołowość na scenie jako muzyk regularnej orkiestry nie mogła sobie pozwolić. Dlatego po ukończeniu studiów, w trakcie których, co ważne, rok spędziła w Rosji, otworzyła na nieco inne obszary muzyki. Zaczęła pojawiać się gościnnie na albumach takich wykonawców jak Heather Nova czy Rufus Wainwright, grywała z muzykami hip hopowymi.
Wreszcie nadszedł czas na coś swojego. W kwietniu 2006 roku wydała swój debiutancki album "Poison Sweet Madeira", który jest sumą jej wszystkich dotychczasowych doświadczeń i inspiracji. To właśnie podczas pobytu w Rosji miała okazję poznać i zakochać się w kulturze tej części Europy. W tej sytuacji nie powinna już zatem dziwić obecność na płycie słynnego tanga Jerzego Petersburskiego "Ta ostatnia niedziela", które w wersji Sophie uzyskało bardziej współczesne, elektroniczne brzmienie połączone z charakterystyczną partią skrzypiec i niskim, mrocznym głosem Richarda Hawleya, byłego muzyka zespołu Pulp. Na albumie kompozycja skrywa się pod tytułem "Burnt By The Sun" i jest słuchaczom Radia Ram chyba najbardziej znanym utworem z tego krążka. Jednak podobnych, niepokojących głosów pojawiających się na tle zbeatowanego podkładu, jest tu znacznie więcej. Sophie oczywiście nieustannie pozwala dojść do głosu swoim inspiracjom muzyką klezmerską czy cygańską, są też wstawki hip hopowe. O płycie zatem przypominam, zwłaszcza że znalazł się tu ciekawie potraktowany polski akcent. Do wysłuchania nowych kompozycji natomiast nie zachęcam bo tych, zajęta koncertowaniem, Sophie nie nagrywa. Miejmy jednak nadzieję, że nowy materiał to tylko kwestia czasu.