Daleko padło jabłko od jabłoni
Wojciech Jakubowski
Przyznam, że kiedy ja przed laty po raz pierwszy zobaczyłem to imię i nazwisko wśród zapowiedzi płytowych - zainteresowałem się. Po pierwsze tym, czy to tylko zbieg okoliczności, czy też Adama łączy coś ze słynnym kanadyjskim poetą. Okazało się, że łączy - Adam to jego syn. W związku z tym moje zainteresowanie wzrosło jeszcze bardziej- bowiem w takich przypadkach automatycznie, to po drugie, ciśnie się, wiem, że może trochę stereotypowe, ale jednak, pytanie: ma facet coś ciekawego do powiedzenia, czy tylko zamierza żerować na słynnym nazwisku?
Posłuchaj muzycznego felietonu Wojtka Jakubowskiego:
O Cohenie juniorze usłyszałem pod koniec kwietnia 2005 roku, kiedy w naszym kraju szykowana była premiera jego drugiego albumu: "Melancolista" i jednocześnie swoją premierę miał pierwszy singiel promujący to wydawnictwo, singiel z piosenką "Hey Jane". Album miał zawierać 11 piosenek napisanych między Montrealem a Paryżem, utwory zostały zarejestrowane z kolei w Los Angeles. W zapowiedziach wydawcy można było przeczytać: „Cohen sięga bezpośrednio do bogactwa kultury swych korzeni. Wszystko po to, by skomponować eleganckie i zmysłowe piosenki, w których dominuje wyzwolona i swobodna estetyka Francji lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. W swoich tekstach Adam Cohen ukazuje się jako dandys, macho i kochanek. Jest cyniczny i romantyczny, także wzruszający, a przez kolejne kompozycje "Mélancolisty" przewija się cała gama sprzecznych uczuć od słodyczy po brutalność." Brzmi ciekawie- pomyślałem wtedy, zainteresowanie rosło i jednocześnie nadzieja, że słowa ze zwiastuna płyty przełożą się na jej zawartość muzyczną. Niestety wszystkie pozytywne emocje uleciały ze mnie błyskawicznie już po pierwszych dźwiękach otwierającego całość i jednocześnie singlowego „Hey Jane”. Brutalnie nacisnąłem przycisk "next" na odtwarzaczu, szukając romantycznych wzruszeń w kolejnych kompozycjach. No cóż- zamiast nich pojawiał się ironiczny uśmiech a ja cynicznie przeskakiwałem do następnych nagrań- zamiast całej "gamy sprzecznych" artyście udało się wywołać jedynie te wyżej opisane, nie najlepsze odczucia. I tak oto błyskawicznie zakończyła się moja przygoda z muzyką Adama Cohena. Co teraz dzieje się z artystą, czy nadal próbuje swoich sił? Tego, szczerze mówiąc nie wiem, bo jakoś nie zachęcił mnie do by jego postacią w dalszym ciągu się interesować. Zdecydowanie bowiem wolę twórczość Cohena seniora, zresztą posłuchajcie sami.