American Cars, czyli Ameryka we Wrocławiu (Zobacz zdjęcia)
Fot. Ania Woźniakowska
Jak przystało na amerykańską klasykę wszystko zaczęło się w samo południe.
Na terenie giełdy hurtu rolno-spożywczego na kilku hektarach zgromadzono auta, które są żywą, bo jeżdżącą historią amerykańskiej i światowej motoryzacji. Niektóre z nich na liczniku prezentowały dumne 300 tysięcy przejechanych mil, choć można by przysiąc, że opuściły taśmę produkcyjną w tym roku.
Wychuchane, wypieszczone, wyszorowane i odrestaurowane duma właścicieli. W rzeczywistości to auta, które powstały ponad pół wieku temu i były marzeniem wielu po obu stronach Atlantyku.
Już w wolnej Polsce sprowadzone - nierzadko w koszmarnym stanie przez lata odnawiane w garażach, osiągają stan jak spod igły. Często zresztą są spod igły - najbardziej zużycie widać w wyposażeniu samochodu, więc często właściciele na wzór oryginałów każą na nowo zrobić całą tapicerkę.
Inni chcą by było oryginalnie a nie "jak w oryginale", ci sprowadzają z za oceanu zużyte części.
Ponoć dalej istnieją w Stanach fabryki produkujące części do tych oldsmobili. Najtrudniej kupić części banalne - ot choćby światło stopu do lincolna przypominające dziób rakiety.
Ile to kosztuje - masę czasu, gdy chce się samemu, gdyby skorzystać z pomocy wyspecjalizowanych firm trzeba chwycić za portfel. Ale dramatu nie ma za 40-60 tysięcy złotych sprowadzą i odrestaurują oldsmobila z lat 70tych. I będzie to auto sprawne, wygodne ponoć niezawodne. A to, że potrafi spalić 30 litrów na sto - cóż auta produkowano, gdy galon benzyny kosztował centy.
Z drugiej strony życie ma się jedno - a gdy w młodości oglądało Jamesa Deana z papierosem w kąciku ust rozpartego na siedzeniu cadillaca i Marilyn Monroe podążającą w kierunku buicka - to można wydać ostatnie pieniądze na taki samochód. Bo nostalgia jest niemierzalna zawartością portfela.
Zlot we Wrocławiu 8-9.05, bilety wstępu 20 złotych. Zakończenie Zlotu o 18.00 w niedzielę.
Więcej na stronie: