Strefa Kina w Radiu RAM

Jan Pelczar | Utworzono: 16.09.2011, 14:16 | Zmodyfikowano: 16.09.2011, 15:44
A|A|A

Fot. mat. prasowe

O dokumencie „Klitschko” z mistrzem boksu, bratem pogromcy Tomasza Adamka, Witalija, rozmawiała Ewelina Lis.

Posłuchaj:

W Strefie Kina podsumowaliśmy też debatę o przyszłości Europejskiego Kina, która miała miejsce na Europejskim Kongresie Kultury.

Posłuchaj:

W piątek, w którym do kin trafia nowy film Pedro Almodovara powinna być pewnie tylko jedna premiera tygodnia. Nic z tych rzeczy. Almodovar to stary mistrz, na którego filmy czekamy zawsze z niecierpliwością, ale „Skórę, w której żyję” widzieliśmy już na Nowych Horyzontach.

Posłuchaj opinii pierwszych widzów nowego Almodovara :

Przeczytaj recenzję "Skóry, w której żyję" 

W drugim odcinku Strefy Kina Radia RAM zajęliśmy się też mistrzem młodszym, w Polsce znanym mało. Duńczyk Nicklas Winding Refn to zaś osoba, którą prędzej czy później doskonale pozna każdy kinoman. Refn już jest reżyserem znakomitym, a w przyszłości będzie twórcą wybitnym. Ktokolwiek widział jego wcześniejsze filmy, ktokolwiek wie czego się po kinie Refna spodziewać, ten nie ma żadnych wątpliwości. Pieczęcią przybitą na dalszych losach Refna jest rzecz jasna tegoroczny laur z Cannes, gdzie Duńczyka jury pod przewodnictwem Roberta De Niro wybrało najlepszym reżyserem. Zaszczytu dostąpił za sprawą filmu "Drive" i to właśnie "Drive" jest naszą drugą premierą tygodnia. 

W Strefie Kina podkreślamy - to jeden z najbardziej oczekiwanych, jeśli nie po prostu najbardziej oczekiwany film drugiego półrocza w kinach. Doświadczenie zwiazane z poprzednimi filmami Refna mówi jedno: "Drive" to będzie film dynamit. Kto może sięgnąc po płyty dvd lub blue ray, ten powinien przed "Drivem" nadrobić przynajmniej dwie zaległości: obejrzeć pokazywanego na Nowych Horyzontach "Bronsona" i trylogię "Pusher". 

Bronson był jednym z najlepszych filmów tegorocznego festiwalu. Podsumowując Nowe Horyzonty pisałem na ianpelczar.blogspot.com: „To w istocie jedno z filmowych objawień dekady. Połączenie „Snatcha” z „Wyśnionymi miłościami" z genialną rolą Toma Hardy'ego – przybierając fizjonomię, będącą połączeniem Vina Diesela z Adamem Sandlerem i kreacją Daniela Day Lewisa w „There Will Be Blood” dał kreację, która jest mieszanką Jokera w wykonaniu Heatha Ledgera, "Fanatyka" Ryana Goslinga, Lectera Anthony'ego Hopkinsa i wielu zawadiackich występów, które tak lubimy w kinie”. 

"Pusher" to zaś trylogia, która trzyma poziom przez wszystkie trzy części. Krytyk Błażej Hrapkowicz z gracją broni w internecie tezy, że dzięki temu dzieło Refna przewyższa nawet "Ojca Chrzestnego". Widzowie Nowych Horyzontów mogą znać Refna jeszcze z innej niezwykłej produkcji, filmu "Valhalla Rising". 

Teraz przychodzi pora na "Drive", film po którym obiecuję sobie niezwykle dużo. Ryan Gosling, w ostatnich czasach jeden z najciekawszych aktorów amerykańskich, gra kierowcę kaskadera. Za dnia rozbija się samochodami w hollywoodzkich produkcjach, w nocy wozi gangsterów. Żyje na pograniczu blasku i mroku. A do swojego świata sprowadza kobietę, na której zaczyna mu zależeć, gra ją Carey Mulligan, ta urocza istota z filmu "An Education", w Polsce wyświetlanego pod tytułem "Była sobie dziewczyna". Gdy na ekranie mamy już parę zaczyna się dramat, zaczyna się jazda. Jak nakręci nas tytułowy "Drive"? 

Wątpliwości co do efektu nie mają fani Ryana Goslinga, odtwórcy głównej roli. W przyszłości to będzie absolutny hollywoodzki numer jeden. Taki George Clooney, tyle że zdolniejszy. Gosling jest nie tylko ładny (a o tym jak ładny możecie przekonać się w kinach na „Crazy Stupid Love”, polski tytuł „Kocha lubi szanuje”),

Przeczytaj recenzję "Crazy Stupid Love" 

to także świetny aktor. Wachlarz jego możliwości pokazują skrajnie różne kreacje. Dramatyczna rola i tragiczna postać w „Fanatyku” o neonaziście, który nie potrafi wyobrazić sobie życia bez ideologicznej pewności, a wszystko wskazuje na to, że dla własnego ratunku będzie musiał. Bohater mezaliansu w przepięknym melodramacie „Pamiętnik” to z kolei chłopak jak z bajki - prosty, ale mądry człowiek, szczery, ale taktowny, śliczny, ale nie wywyższający się, pracowity i kochający. Jako partner dla trzpiotki z wyższych sfer, którą zagrała Rachel McAdams - kochanek idealny. Najbardziej pod skórę widzom Gosling mógł jednak wejść ostatnio, szkoda że nie w polskich kinach. Nie każda miłość kończy się tak jak w melodramacie, w „Blue Valentine” oglądamy wiwisekcję związku, który się rozpadł. Chociaż z początku bohater Goslinga wnosił do relacji takie same cechy, jakie miał bohater z „Pamiętnika”. Być może pewność i stabilizacja, brak jakiegokolwiek zagrożenia i przygody, były początkiem erozji. Dość powiedzieć, że Ryan Gosling i Michelle Williams stworzyli wybitny ekranowy duet, wstrząsnęli widzami tak jak Kate Winslet i Leonardo Di Caprio w „Revolutionary Road”, a nawet nie odwoływali się do tak dramatycznych środków wyrazu.

 

Dziennikarz „Guardiana” żartuje, że to właśnie „Blue Valentine” fani komedii romantycznych zawdzięczają, że Gosling pojawił się w „Crazy Stupid Love”, bo po wyczerpującym psychiczne doświadczeniu na planie aktorowi rolę w komedii zalecił lekarz. Tak na poważnie to Gosling zgodził się, bo od lat chciał zagrać ze Stevem Carellem. Komik jest jednym z jego autorytetów. „Kocham go, chciałbym, żeby został moim ojcem” - deklarował przed premierą filmu Gosling. Jego życzenie po części się spełniło. A przed nami jeszcze kolejny nowy film Goslinga - „Idy Marcowe”, pokazany w Wenecji obraz George’a Clooneya, w którym Clooney startuje na prezydenta, a Gosling jest szefem jego kampanii. Ale od jutra Ryan Gosling pojawi się w kinach jako kierowca i kaskader w „Drive”. To może być rola oscarowa - szepcze Hollywood. Porównajcie ją do kreacji sprzed 4 lat, która przyniosła Goslingowi jedyną w karierze nominację do nagrody Akademii, do roli uzależnionego od narkotyków nauczyciela, który zaprzyjaźnia się z jednym z uczniów w filmie „Half Nelson”, a zrozumiecie jak przepastny jest talent Ryana Goslinga. 

REKLAMA
Dźwięki