Strefa Kina w Radiu RAM

Jan Pelczar | Utworzono: 22.09.2011, 21:09 | Zmodyfikowano: 23.09.2011, 08:29
A|A|A

Fot. King/Wikipedia

W trzecim odcinku Strefy Kina przypomnieliśmy wywiad z Terrym Gilliamem.

Posłuchaj:

Rozmawialiśmy także z Jerzym Stuhrem:

Posłuchaj:

Rozmawialiśmy z twórcami filmu „Heniek”, nagrodzonego na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie, za debiut roku.

Posłuchaj, jak z nagród cieszy duet Earl Grey czyli Eliza Kowalewska i Grzegorz Madej:

Posłuchaj, co mówią o nagrodzonych w Koszalinie za debiut aktorach: Beacie Schimscheiner, Macieju Słocie i Jacku Milczanowskim:

Tegoroczne debiuty oceniał też na żywo krytyk filmowy Lech Moliński:

Premierą tygodnia w Strefie Kina był film „To tylko seks” - w oryginale „Friends with Benefits”.

Recenzja do przeczytania i posłuchania tutaj

Czy Justin Timberlake to dobry aktor? Posłuchaj:

I przeczytaj:

Jeśli nie wierzysz, że Justin Timberlake to nie tylko wokalista muzyki pop, który jakiś czas temu przestał nagrywać i koncertować, to znaczy, że nie wiesz co dzieje się w amerykańskim kinie i telewizji. Justin jest podporą obecnego składu „Saturday Night Live”, prawdziwego kombajnu błyskotliwych skeczy. Jako prowadzący potrafi zawstydzić Lady Gagę, a jego pastiszowe piosenki, z „Mother Lover” i „Dick in a Box” na czele mają status może nie platynowych, ale kultowych, w sensie, że są żelazną pozycją każdego „You Tube Party”. W kinie Timberlake miał obsadzić rolę ozdobnika albo skompromitować się jak Mariah Carey. Ale jego filmografia pokazuje, że wyszedł obronną ręką.

 

To Timberlake ma w dorobku najbardziej pojechane sceny z filmu, który kończył jedną z najciekawszych sekcji tegorocznych Nowych Horyzontów. Na koniec Midnight Movies pokazano „Southland Tales” Richarda Kelly’ego, operującą na granicy kampu, ale niezwykle trafną w obserwacjach wizję post-apokaliptycznego świata. To, co Kelly mówi o celebrytach i nowych mediach, sprawdza się z roku na rok. A Timberlake paraduje na pograniczach fabuły, w powidokach, jako weteran wojenny i porusza ustami, porusza ustami, nie śpiewa nawet, do utworu grupy „The Killers” „All These Things That I’ve Done”, ze słynnym refrenem „I’ve got soul but i’m not a soldier”. To najbardziej teledyskowa sekwencja w filmie i jedna z tych, które wzbudziły gorący aplauz na widowni.

„Southland Tales” to jednak - finansowo i prestiżowo, mimo obecnej ciepłej reakcji młodych krytyków - ogromna klapa, która nie mogła pomóc w dalszej karierze aktorskiej gwieździe estrady. Szczególnie, że towarzyszyły temu występowi takie niewypały jak „Alpha Dog” i „Edison”. Wydawało się, że bezpieczną niszą będzie dubbing – Justin podkładał głos w drugim Shreku, jego falsetem mówi „Boo Boo” w oryginalnym „Yogi Bear”. Nadzieję na więcej dała rola Seana Parkera w „The Social Network”. Jako twórca Napstera Timberlake był nie tylko ozdobnikiem, miał ekranową klasę i wiarygodność.

Doświadczenie z „Saturday Night Live” pozwoliło mu zaś komediowo zaszarżować w filmie „Bad Teacher”, a teraz wytrzymać presję głównej roli w „Friends with Benefits”. Justina Timberlake’a w kinie nie ogląda się źle - ma do siebie dystans, ma urok i nie porywa się na role zarezerwowane dla aktorów ze zdecydowanie większymi umiejętnościami. Dzięki temu zamiast karykaturą piosenkarza-aktora ma szansę zostać najciekawszym egzemplarzem współczesnej popkultury, mieszającej gatunki i rodzaje.

Za tydzień wrocławska premiera „Daas” (4 nagrody w Koszalinie - jedna od dziennikarzy za debiut roku, trzy od jury głównego: Jantar dla najlepszego aktora, Mariusza Bonaszewskiego, Jantary za zdjęcia, dla Arkadiusza Tomiaka ; za dźwięk dla Piotra Domaradzkiego i Mirosława Makowskiego).

Opowiemy też o „1920 Bitwie warszawskiej” w 3D. Recenzja za tydzień, ocena na blogu autora Strefy Kina TUTAJ

REKLAMA
Dźwięki