"Podczas głosowania ws. Expo 2012 nikt nie wstrzymał się od głosu. Nie było jak"
Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz apeluje do nowych delegatów BIE, by wstrzymali się od głosu w imię fair play (Fot. Urząd Miasta Wrocławia)
Głosowanie było w poniedziałek wieczorem w Paryżu. Wzięło w nim udział 140 delegatów państw członkowskich Międzynarodowego Biura Wystaw (BIE). Wygrało koreańskie Josu, przed marokańskim Tangerem. Wrocław przegrał z kretesem, otrzymując jedynie 13 głosów.
Głosowanie było tajne. Przed jego rozpoczęciem wszyscy obecni na sali dziennikarze zostali wyproszeni.
Tomasz Siemieński nie wyszedł. Został. Nikt go nie zauważył, więc Siemieński mógł opisać w swoim blogu przebieg głosowania. Ciekawa, barwna lektura!
Intrygujący jest zwłaszcza fragment o tym, w jaki dokładnie sposób głosowali delegaci BIE. Byli tuż po prezentacjach trzech kandydujących miast. To właśnie wtedy Wrocław apelował, by delegaci kilkudziesięciu państw, które zostały przyjęte do BIE w ostatnich tygodniach, wstrzymali się od głosu. Dlaczego? Bo wedle nieoficjalnych informacji, tych nowych członków skaptowali do BIE rywale Wrocławia, zapewniając sobie tym samym dodatkowe głosy.
Jak pisze Siemieński, nie było nawet możliwości wstrzymania się od głosu. Cytuję obszerny fragment:
"Gdy wszyscy delegaci pobrali już elektroniczne urządzenia do głosowania (...), najpierw wytłumaczono, jak należy się posługiwać ową maszynką. Przedstawiciel biura mówi, że są do wyboru trzy przyciski, bo każdy delegat ma do wyboru jedną z trzech kandydatur. Tłumaczący nie wspomina w ogóle o opcji "wstrzymanie się od głosowania". Nie wiadomo, jak to się robi.
Prezydent ogłosił, że zaczyna się głosowanie. I znowu powtórzył, że jest do wyboru przycisk A, lub B, lub C. Znowu nic od możliwości wstrzymania się.
Gdy zaczęło się głosowanie, szło to dość sprawnie. Na ekranie można było obserwować rosnącą liczbę tych, którzy już oddali głos. Było tam 140 delegacji. Jednak gdy do liczby 140 oddanych głosów brakowało już ich tylko kilkunastu, zaczęły się opory. Liczba oddanych głosów wzrastała bardzo powoli. Jakby niektórzy nie mieli ochoty głosować, albo nie wiedzieli na kogo.
Ale panowie z BIE cisnęli. Jeden z nich mówi po prostu do mikrofonu: "Mamy już 132 głosy. Jest państwa 140. Czekamy więc, aż będzie 140 oddanych głosów, i wtedy ogłosimy wyniki". Ciekawe, prawda? W dalszym ciągu ani słowa o możliwości wstrzymania się.
Liczba na ekranie powoli, mozolnie wzrastała. Gdy po dobrych dziesięciu minutach wyczekiwania było już 139, a więc brakowało tylko jednego głosu, przedstawiciel Biura ponownie odezwał się, pogrzebawszy w swoim laptopie. "Jeszcze nie zagłosowała osoba, która ma urządzenie numer 105. Proszę tę osobę, by sprawdziła, czy na pewno dobrze nacisnęła na przycisk."
I proszę sobie wyobrazić, że właśnie wtedy, gdy zagłosowało już 139 spośród 140 delegatów, ów przedstawiciel Biura przypomniał sobie (choć niejasno) o możliwości wstrzymania się. I powiedział do mikrofonu: "Jeśli ktoś chce się wstrzymać, to hm... myślę, że to jest możliwe". I zaraz potem prezydent we własnej osobie pyta: Czy ktoś chce się wstrzymać? Przypominam, było to w momencie, gdy oddano już 139 spośród 140 głosów!
Czekamy dalej, aż ta 140 osoba posiadająca pudełeczko do głosowania numer 105 skróci nasze męki. I wreszcie jest, zdecydował się, na ekranie pojawiła się liczba 140. Ludzie tak mieli dość tego czekania, że urządzili temu anonimowemu sto czterdziestemu delegatowi prawdziwą owację z okrzykami".
Czy po tym ciężkim poniedziałkowym wieczorze Wrocław uwierzy po raz trzeci w Expo?