SĄSIEDZKIE DŹWIĘKI **** (Recenzja)
Brazylijski film w ciekawy sposób łączy kino społeczne z grozą i eksperymentem. Pełnometrażowy debiut Brazylijczyka Klebera Mendonçy Filho obsypano nagrodami, na wrocławskim festiwalu otrzymał zasłużoną nagrodę krytyków filmowych. Zachwyt recenzentów podzielała dyrektor artystyczna Nowych Horyzontów Joanna Łapińska:
Dla reżysera dźwięk jest dowodem życia, bo w Brazylii wszystko jest dźwiękiem. A jednocześnie buduje na nim, bądź jego braku suspens swojej historii, która ma wątki kryminalne, ale jednocześnie pustkę stereotypowej codzienności - z romansami, zdradami, małżeńskimi kłótniami i wybrykami nastolatków. Były już filmy, które beznamiętnie obserwują izolację i oderwanie od rzeczywistości strzeżonych osiedli, azyli klasy średniej.
Życie w chłodnych, bezosobowych przestrzeniach, rodzi gorące dramaty na tle społecznych nierówności, przykładem meksykańska Zona. Sąsiedzkie dźwięki skupiają się na rodzinie - większość mieszkań w filmowym osiedlu należy do tej samej familii, która wynajmuje lokale, żyje we wspólnocie, odgradza się od ulic, postrzeganych jako siedlisko wandalizmu i przemocy.
Zawiązaniem akcji jest w filmie pojawienie się w okolicy prywatnej firmy ochroniarskiej. Kamera nie śledzi jednak zwyczajnej sensacyjnej fabuły, z ciekawością zagląda za to w labirynt pustych korytarzy, sterylnych wnętrz, drży echem dźwięków odbijających się od murów i ulic. Sasiedzkie wymuszenia i sąsiedzkie oburzenie dają polskiemu widzowi świadomość obcowania ze współczesną, brazylijską wersją Zemsty. Tylko ładunek komiczny i dreszcz społecznej grozy, przeszywają z zupełnie innych pozycji.