Ratowanie życia na pół gwizdka?

Alicja Mikłaszewicz | Utworzono: 19.03.2014, 18:47
A|A|A

W liście do redakcji jeden z wieloletnich pracowników tej instytucji alarmuje, że zagrożone jest bezpieczeństwo mieszkańców.

Zmiany mogą oznaczać, że na 100 tysięcy mieszkańców będzie przypadać jeden lekarz - tak wynika z wyliczeń autora listu. Według niego dwuosobowy zespół, bez lekarza jest dużo mniej skuteczny.

Dyrekcja pogotowia potwierdza, że w planach jest zmniejszenie liczby karetek specjalistycznych. Jednak, jak powiedział nam zastępca dyrektora Andrzej Czyrek, w zamian będzie więcej zespołów podstawowych tak zwanych P z ratownikami i bezpieczeństwo mieszkańców nie jest zagrożone.

Wyjaśnia też, że ewentualne zmiany mogą być wprowadzone dopiero w przyszłym roku, bo teraz trzeba realizować kontrakt zawarty z NFZ.

Szef Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej profesor Juliusz Jakubaszko ocenia, że zastępowanie lekarzy ratownikami jest niebezpieczne, wynika głównie z oszczędności, braku pieniędzy i specjalistycznej kadry. Zdaniem profesora powinny być ustalone normy według których w mieście, co najmniej 30 procent karetek jeździłoby z lekarzem. Do tego do dyspozycji ratowników zawsze powinien być lekarz dyżurny - a tak nie zawsze jest.

Dyrektor wydziału zdrowia Urzędu Wojewódzkiego Edward Kostecki tłumaczy, że cały świat przechodzi na korzystanie z ratowników medycznych w karetkach i tak też będzie w Polsce, jego zdaniem bezpieczeństwo mieszkańców na tym nie ucierpi.

Na terenie całego Dolnego Śląska jest ponad 100 karetek różnego typu. Jak powiedziała nam rzeczniczka dolnośląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Joanna Mierzwińska teraz realizowany jest tegoroczny kontrakt i nie ma możliwości wprowadzania zmian w czasie trwania umowy. ewentualne zmiany nie są wykluczone w przyszłym roku.

Fragment listu naszego Słuchacza:

Jestem wieloletnim pracownikiem Pogotowia Ratunkowego we Wrocławiu. Aktualnie na teranie miasta mamy 10 karetek z oznaczaniem „S” czyli specjalistycznych, w skład których wchodzą trzy osoby: kierowca ratownik, ratownik oraz lekarz. Karetki te składają się z najbardziej doświadczonych ratowników oraz lekarza po minimum dwóch latach specjalizacji.

Teraz jedna karetka specjalistyczna przypada na około 65 tys. mieszkańców miasta. Po likwidacji zespołów ten stosunek pogorszy się do 100 tys. na jedną karetkę specjalistyczną. Czyli na 100 tys. mieszkańców przypada jeden lekarz!!!! Zespoły „S” są wysyłane do najcięższych przypadków ( np zatrzymania krążenia) wymagających obecności trzyosobowego zespołu , w skład którego
wchodzi doświadczony lekarz.

(...) Przemawiają za tym tyko względy ekonomiczne. W skład zespołu „P” wchodzą dwie osoby: kierowca ratownik i ratownik. Dla dyrekcji liczą się tylko względy ekonomiczne. Utrzymanie karetki P jest znacznie tańsze.

Niestety taka zamian zespołów nie wyjdzie nikomu na dobre a już najmniej pacjentom. Zespoły specjalistyczne w składzie trzyosobowym zupełnie inaczej (skuteczniej) prowadzą akcje reanimacyjną niż zespół w składzie dwóch osób, co jest chyba zrozumiałe i logiczne, że trzy osoby szybciej i skuteczniej przeprowadzą akcję reanimacyjną. Pierwsza osoba zabezpiecza drogi oddechowe, druga wykonuje masaż serca, a trzecia defibrylacje, rozpuszcza i przygotowuje leki, a co będzie jak tej trzeciej osoby nie będzie?! Rodzina umierającego pacjenta będzie to robiła? Niestety likwidacja kolejnych 4 zespołów lekarskich doprowadzi do tego że reanimacje coraz częściej będą prowadziły zespoły dwuosobowe. I skuteczność reanimacji zdecydowanie spadnie.

Naprawdę trzy osoby mogą więcej, nie mówiąc już że parę lat temu w normalnym skład zespołu wchodziły cztery osoby a teraz to już nawet trzy za dużo.

Tagi:
REKLAMA

To może Cię zainteresować