Platynowy Chęciński znów chce kręcić
Jan Nowicki w filmie "Wielki Szu"
Twórca m.in popularnej trylogii "Sami swoi" o Kargulu i Pawlaku, "Wielkiego Szu", czy "Rozmów kontrolowanych" został uhonorowany Platynowymi Lwami za całokształt twórczości. Dziękującego ze sceny reżysera publiczność obecna na gali w gdyńskim Teatrze Muzycznym nagrodziła długą owacją na stojąco. Chęciński odebrał nagrodę z typową dla siebie skromnością - wymienił wiele osób, którym zawdzięcza sukces swoich filmów, podziękował również widzom, którzy tak chętnie oglądali jego filmy.
Platynowe Lwy mają od tego roku nową formę, nadaną przez rzeźbiarza i performera Pawła Althamera - to dwa lwy, samiec i samica, wspinające się po lunecie. - Luneta to jednocześnie kalejdoskop, kiedy się nim zakręci, płatki bursztynu opowiadają swoją historię o Bałtyku - instruowała Minister Kultury Małgorzata Omilanowska.
Urodzony w Suścu Chęciński zamieszkał po wojnie z matką w Dzierżoniowie. Tam zdał maturę i wyjechał na studia filmowe do Łodzi. Po nich przeniósł się do Wrocławia - w stolicy Dolnego Śląska mieszka od 1956 roku. - Związałem się z Wrocławiem na dobre i złe. Dobrze się w tym mieście czułem i czuję. Miałem pracę, przyjaciół, ciekawe życie towarzyskie. Obserwowałem jak Wrocław zmienia się, jak podnosi się z powojennego rozgardiaszu i pięknieje - opowiadał w rozmowie ze Stanisławem Zawiślińskim, wydrukowanej w branżowym "Magazynie Filmowym" Stowarzyszenia Filmowców Polskich. W tym samym wywiadzie reżyser "Kochaj albo rzuć" wspomniał, że jeżeli czegoś w życiu żałuje, to jedynie tego, że się nie ożenił.
Podczas festiwalu w Gdyni Chęciński nie ukrywał, że najchętniej wróciłby jeszcze na plan filmowy. Jako perfekcjonista, który wielu filmów nie nakręcił, bo nie czuł się dostatecznie przygotowany, od lat na próżno poszukuje wystarczająco satysfakcjonującego scenariusza. Chęciński uważa bowiem, że kolejny film ma sens wtedy, gdy będzie lepszy od poprzednich. A swoimi dotychczasowymi dokonaniami bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę.
Być może dlatego reżyser zabiera się do realizacji nowej wersji własnego filmu. Chodzi o "Katastrofę". Chęciński twierdzi, w rozmowie z gdyńską gazetą festiwalową, że dzieło z 1965 roku jest nieudane. - To film o odpowiedzialności, bardzo ważny temat, ciągle aktualny - ocenia Chęciński. Tytułowa katastrofa to runięcie wiaduktu, w której ginie kilka osób. Główny bohaterem był projektant mostu, który nie poczuwał się do winy. W filmie zagrali m.in: Marta Lipińska, Stanisław Niwiński, Aleksander Fogiel, Witold Pyrkosz, Edmund Fetting, Zdzisław Maklakiewicz, Janusz Kłosiński i Zofia Merle.