Paweł Miśkiewicz podróżuje z Jelinek

Grzegorz Chojnowski | Utworzono: 28.11.2014, 10:51
A|A|A

Podróż zimowa wg tekstu Elfriede Jelinek to najnowsza propozycja wrocławskiego Teatru Polskiego. Premiera w niedzielę, przygotowuje ją Paweł Miśkiewicz, były szef tej instytucji, z aktorkami teatru. To pierwsza realizacja sztuki austriackiej noblistki we Wrocławiu. Polska prapremiera odbyła się w ub. sezonie w Bydgoszczy, a oryginalny tekst Jelinek, luźno inspirowany cyklem pieśni Franza Schuberta, został nagrodzony 4 lata temu Muelheimer Dramatikerpreis.

Z Pawłem Miśkiewiczem rozmawia Grzegorz Chojnowski:

Premiera w niedzielę 30 listopada o 19 na Scenie na Świebodzkim, której dwudziestolecie właśnie zaczyna obchodzić Teatr Polski we Wrocławiu.

Komentuje Ian Pelczar:

Wczorajszy wieczór miałem przyjemność spędzić na premierze "Podróży zimowej" w Teatrze Polskim we Wrocławiu - to już 20 lat premier na Scenie na Świebodzkim, chyba najbardziej zaskakująco aranżowanej przez scenografów przestrzeni teatralnej Wrocławia. Nie można już tam niestety wejść do szklarni na "Szajbie", przeniesiono na dużą scenę trocinowo-blaszane osiedle ze "Sprawy Dantona", ale od wczoraj można rozsiąść się w półkolu i na obrotowej scenie obejrzeć: i wejście do garażu oprawcy Nataschy Kampusch, i arenę magiczno-cyrkową, i nawet fragment stoku narciarskiego, a przy okazji usłyszeć monologi aktorek wszystkich pokoleń teatru i śpiew Mai Kleszcz. Emocjonalnie i dramaturgicznie lepiej działała na mnie "Podróż zimowa" Mai Kleczewskiej, bydgoski spektakl pokazywany m.in na Openerze.

Siłą wrocławskiego przedstawienia jest zespół aktorski, ale nie mam wątpliwości, że kiedy wieść się po mieście rozniesie - to na "Podróż zimową" będzie się chodziło, by zobaczyć nowe w tym zespole aktorskie objawienie, widywaną już w poprzednich premierach, ze świetnym występem u Pawła Świątka w "Mitologiach", treningi z którym to reżyserem przydały się jej tutaj w niejednej scenie, ale nigdy w tak sporej roli -  Małgorzatę Gorol. Jej występ to prawdziwa rewelacja. Gorol w tym spektaklu - by od razu rozbić mentalnego słonia w pomieszczeniu - pokazuje wszystko, ale Scena na Świebodzkim, która niejeden striptiz widziała, TAKIEGO striptizu jeszcze nie widziała.

Na widok perfekcyjnie wyrzeźbionego nagiego ciała z reguły poprzestajemy na komplementach, ale tu nie mamy do czynienia z modelką, jeśli coś jest w stanie przesłonić piękno Małgorzaty Gorol, to jest to kunszt gry aktorskiej Małgorzaty Gorol. W "Podróży zimowej" rozbiera się w konwencji burleskowo-iluzjonistycznej, wychodzi ze swojej kreacji jednej z Elfried Jellinek, i staje się bardziej Nataschą Kampusch, niż, przypisana w programie do roli Nataschy, Maja Kleszcz. Z pomocą czerwonej chusteczki uświadamia nam dlaczego Kampusch była dla ludzi atrakcją i dlaczego ofiara nie podziela oburzenia gapiów. Co innego interesuje podmiot, co innego obiekt. W całej swojej roli, trzymającej od początku do końca w napięciu, zgranej perfekcyjnie z rytmem spektaklu, wybijanym ze sceny na bębnie, Gorol gra bez mrugnięcia okiem, jednocześnie cały czas puszczając oko do widowni.

REKLAMA

To może Cię zainteresować