Recenzje Iana Pelczara: Fotograf (****)
fot. materiały prasowe
Waldemar Krzystek zbierał w ostatnich latach laury i oklaski za „Małą Moskwę" oraz „80 milionów". „Fotograf" wydaje mi się filmem ciekawszym, ale niedoskonałym. Wchodzącym głębiej w psychologię portretowanych postaci, w pierwszej części sięgającym rzadko spotykanych w polskim kinie wyżyn realizacji sprawnego kina gatunkowego. Niestety, w obu przypadkach nie trzymającym poziomu do końca. Na frapujące pytania zasugerowano odpowiedzi, a mroczna zagadka kryminalna przeobraża się w banalną pogoń za sprawcą. Krzystek opowiada o manipulacji, ukrywaniu prawdy, o przywyknięciu do życia w fałszu. Moskiewskie realia pokazuje mimochodem, w tle, gdy przedstawia widzom bohaterów – członków grupy śledczej, utworzonej na potrzeby schwytania seryjnego mordercy. Tytułowy fotograf przy kolejnych ofiarach zostawia kartoniki z numerami, na podobieństwo techników policyjnych, dokumentujących miejsce oględzin zwłok.
Co łączy sprawcę, z dzieckiem, które przed laty zostało wywiezione z garnizonu wojsk radzieckich w Legnicy? Widzowie mogą dość łatwo odpowiedzieć na to pytanie, ale nie samo rozwiązanie kryminalnej intrygi jest w najnowszym filmie Krzystka najważniejsze. Chłopiec, którego poznajemy w serii retrospekcji, jest tu najbardziej intrygującą postacią – ucieka od własnej osobowości, mówi głosami innych, perfekcyjnie ich naśladuje. I staje się niewygodny dla radzieckiego oficera i jego żony – wojskowej prokurator. Elena Babenko za rolę surowej matki została wyróżniona nagrodą dla najlepszej aktorki drugoplanowej na ostatnim festiwalu w Gdyni. Laury należą się też Andriejowi Kostaszowi za budzące niepokój wcielenie się w małego Kolę oraz Tatianie Arntgolts, której udało się stworzyć niebanalną kreację, chociaż grała z kryminalną kliszą – rolą policjantki odkrywającej, że ścigany przestępca jest jej bliski charakterem, przeżyciami, a nawet w sposobie postrzegania świata.
Dopóki akcja toczy się w nieprzyjemnej Moskwie, dialogi prowadzone są po rosyjsku i dopiero wchodzimy w wielowymiarowy kryminał, „Fotograf" potrafi zaskoczyć mocnymi scenami. Na przykład z psychuszki, szpitalnego oddziału psychiatrycznego, na który w Związku Radzieckim wtrącano niewygodnych. Po latach nikt się już o nich nie upomina. „Schizofrenia bezobjawowa" to tylko jedna z ostrych refleksji Krzystka na temat Rosji.
Szkoda, że otwarte w Moskwie tropy są szybko zamykane w Legnicy. W polskiej części filmu Tomasz Kot, Adam Woronowicz, Agata Buzek i Sonia Bohosiewicz mają w swoich kreacjach więcej odpowiedzi niż pytań. Wyjaśniają konteksty, opisują dokładnie to, czego domyślaliśmy się sami, szarą rzeczywistość przemalowują na czarno-białą. W efekcie „Fotograf" nie przyniósł mi pełnej satysfakcji jako kryminał. Mrok z wprowadzających odpowiedni nastrój zdjęć Arkadiusza Tomiaka opadł, gdy na rozwiązanie kolejnych wątków rzucono zbyt wiele światła. Z kolei społeczne i historyczne obserwacje Krzystka i współscenarzysty Krzysztofa Kopki wolałem wyłapywać spomiędzy scen i rozmów, a nie dostawać na tacy w dialogach-objaśnieniach. Jeśli wątpliwości można rozstrzygnąć na korzyść filmu, to ze względu na czas premiery – film zrealizowano przed aneksją Krymu, przed eskalacją konfliktu na Ukrainie. Po tych wydarzeniach, oddzielających rzeczywistość planu filmowego od realiów, w których efekt zobaczą widzowie, sprawdza się spojrzenie Krzystka na polsko-rosyjskie kompleksy.