15. URODZINY RADIA RAM - LUDZIE
Najlepiej mówią o nas nasi Słuchacze:
MARCIN: "Uwielbiam Radio RAM za trafioną w punkt muzykę. Za to, że cały radiowy przekaz wzbudza wyłącznie pozytywne emocje. W dzisiejszych czasach naprawdę nie jest łatwo znaleźć medium, które nie pompuje swojej słuchalności graniem na emocjach (politycy, ich afery i konflikty, "wielkie wiadomości", o których dzień później nikt nie pamięta itd). Bez tego kolorowego, mądrego, pozytywnego (i na szczęście naszego - lokalnego) miejsca, w którym można się schować, czyli na 89,8 FM nasze miasto stanowczo nie byłoby tak piękne."
MAŁGOSIA: "Za co lubię Radio RAM? - dzięki Wam przenoszę się w inny niesamowity świat, słuchając Was odczuwam relaks, myślami przenoszę się do egzotycznych krajów: Brazylia, Argentyna. Niesamowita światowa muzyka. Uwielbiam Was!"
MAREK: "Lubię was za to, że w czasie podróży jesteście pierwszym sygnałem, że Wrocław jest blisko"
JOANNA: "RAM - siła radości i oaza spokoju"
DARIUSZ: "Muzyka grana w Radiu RAM napawa mnie przyjaznymi uczuciami do świata i ludzi"
ADAM: "Wiedziałem, że Wrocław jest najpiękniejszy, a dzięki Wam najlepiej brzmi! 100 lat!"
Monika Jaworska: Uśmiechnij się o szóstej rano i powiedz: dzień dobry we Wrocławiu! Tak, żeby wszyscy uwierzyli, że to prawda. Bez problemu. Bo nigdy się nie nudzę i chciałam napisać, że nie marudzę, ale to nieprawda. Coś tam pojękuję. Jak nikt nie słyszy. Ale gdy włączam mikrofon – jest święto i radość dzika! Czasami się powstrzymuję, bo chcę być uważana na mieście za osobę wiarygodną i poczytalną, rozumiecie… Niedawno kolega z radia dość stanowczo wykrzyknął: „ja nie jestem taki e-ner-ge-ty-czny jak ty!” – rozbawiło mnie to szczerze. Przecież to byłby koniec radia, gdybyśmy słyszeli takich samych prezenterów.
Przez 15 lat w RAMie przewinęło się wielu wspaniałych, świetne dziewczyny, nie byle jacy faceci, pod mądrymi rządami naszej kochanej Szefowej Zosi Owińskiej powstał radiowy zespół marzeń. A teraz moja kolej, żeby podziękować Wam, kochani Słuchacze Radia RAM, za tyle wspaniałych słów życzliwości i ogromnej sympatii, jakie do nas wysyłacie oraz życzyć nam wzajemnie, żebyśmy RAMowcy na te pochwały w pełni zasługiwali. Dziękuję!!!
Piotr Bartyś: „Mój magiczny moment w RAMie? Proszę bardzo. Zdarzyło się kilka lat temu. Prowadzę wieczorny program, dzwoni telefon. Mężczyzna...
- Dzień dobry. A właściwie dobry wieczór.
- Dobry wieczór.
- Ja już kiedyś do pana dzwoniłem, pamięta pan?
- Nie bardzo, pan ma bardzo miły, ale mało charakterystyczny głos.
- Dzwoniłem do pana jakieś trzy lata temu. Pan nie pamięta?
- No niestety...
- Bo Pan mi wtedy zagrał taki piękny utwór, pan nie pamięta?
- No, nie.
- To zagrałby mi pan go dzisiaj?
Zagrałem:
Po skończonym utworze ponownie telefon: - Bardzo dziękuję, to było to!
Zapytacie - skąd wiedziałem? Magia radia A poważnie - trzy lata wcześniej wszyscy dzwonili w sprawie tego nagrania. Bo piękne do dzisiaj…”
Krzysiek Majewski: Głupio się przyznać, ale kiedyś moje ciało stwierdziło, że też chce być na antenie. Słowem zaburczało mi w brzuchu. Trzeba przyznać, że głodowałem, to była czwarta godzina sobotniego programu, czyli około godz. 23.00. Wspomniałem coś o tym burczeniu na antenie i słuchając muzyki przypominałem sobie, jak to w takich chwilach bywa, wszelkie pyszności jakie w życiu jadłem. Po paru kolejnych piosenkach, tuż przed końcem programu, do studia zapukał nieśmiało słuchacz. Przyniósł kanapki. Dzięki Michał!
Jan Pelczar: W tym roku wszedłem w swój radiowy wiek dojrzałości. Osiemnaście lat przy Karkonoskiej i ani chwili nudy. Informowanie o tym, co ważne. Przeżywanie ze słuchaczami tego, co ciekawe, np. w kinie. Wspólne obserwowanie, jak zmienił się w tym czasie Wrocław. I poczucie, że Radio RAM nadąża za tymi zmianami, informacjami i przeżyciami. Oraz bezcenne głosy poparcia, gdy w słabszej chwili, zamiast "schronisko dla bezdomnych psów", przeczyta się "schronisko dla bezdomnych posłów".
Łukasz Basta: Życie może być mistyczne i pełne symboliki. Telefon z propozycją pracy w Radiu RAM zadzwonił w najmniej oczekiwanym momencie. Chwilę po 7.00 7 października 2008. Dwadzieścia lat pracy na antenie i ponad 7 na Karkonoskiej. Praca w siedmiu stacjach i w końcu dojazd z garażu na radiowy parking zajmuje nie więcej niż 7 minut.
Piotr Karwat:Rzuciłem dziewczynę, rzuciłem pracę w Warszawie - wracam do Wrocławia. I nagle dopada mnie refleksyjna myśl: tylko co ja tam będę robił, gdzie będę pracował? Nie martwiąc się dłużej, postanowiłem podzwonić po kolegach i popytać, czy nie mają jakiegoś interesującego zajęcia dla mnie.
- Mogę robić wszystko! - może oprócz spawania, tego akurat w ogóle nie umiem.
Koledzy jak to koledzy, spotkać się chcieli, wódki napić, pogadać - ale roboty brak. Parę dni później zadzwonił do mnie Piotr Bartyś, z nim wódki nie piłem. Zapytał, czy już jestem we Wrocławiu i czy chcę prowadzić audycję w Radiu RAM, w niedzielę wieczorem. Temat jaki chcę, byle fajny!
Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy i już dwa tygodnie później usiadłem w bardzo wygodnym fotelu przed mikrofonem, a na drzwiach studia obserwowałem wielki napis „Radio RAM 89,8 FM”. Program nazwałem „Nie Tylko – Jazzem”.
Teraz poznałem najcudowniejszą dziewczynę i dostałem kolejną pracę - oczywiście gdzie? - w Warszawie. Więc znowu spakowałem walizki i wsiadłem do pociągu… Wylądowałem w Warszawie, ale tym razem już nie w 100%, ani nawet nie w 50% czy choćby w 10%, owszem jestem na co dzień w stolicy, ale cały tydzień myślę tylko o tym, jak w niedzielę wsiądę do pociągu i pojadę do radia do Wrocławia i jak przywitam się ze słuchaczami, w każdą niedzielę o godzinie 19:00 do 21:00 Nie Tylko – Jazzem, zapraszam!
Anna Fluder: Lubię sobie z kimś pogadać i lubię słuchać muzyki, dlatego fakt, że na miejsce do pracy wybrałam sobie radio, ratuje mnie przed szkolnym wspomnieniem, czyli ciągłym siedzeniem za drzwiami.
Ale kiedy już pozwalam sobie na cofnięcie czasu to może właśnie teraz, przy okazji RAM-owych urodzin, powinnam wspomnieć, że mikrofon jest ze mną od pierwszego na tym świecie krzyku. Do dziś nie wiem kim była owa, nagrywająca na szpulowy magnetofon, studentka medycyny i gdzie jest ta taśma, ale za ten wybór jestem jej i mamie, która na to pozwoliła, niewyobrażalnie wdzięczna. I chociaż po tym zdarzeniu w wizji rodziców miałam być kolejną Jantar, zostałam tylko Anną i lepiej dla muzyki, że nie śpiewam.
Radio musiało się zdarzyć również po to, bym przestała ciągle mówić, a zaczęła słuchać. Brzmi jak paradoks, ale to prawda. Kiedy spotykam na swojej drodze ludzi z pasją, wiedzą i osobowością to mam ochotę już tylko pytać, a w programie "Sobotnia kawa" dzielić się tą znajomością z inni. I tu mogłabym wymienić wiele nazwisk, ale nie chcę tego robić bo nie potrafię wyróżnić kilu osób, gdy są ich już dziesiątki, a wspomnień z rozmów tysiące. Do dziś pamiętam rwanie włosów z głowy, także wzajemne z Jackiem Antczakiem, kiedy zapowiedział, że do naszej wspólnej książki "Wrocławianie" wybrać musimy tylko 30 rozmów.
Ale przy tej urodzinowej okazji, "ale w sekrecie", mogę się Wam przyznać do wywiadu z kimś kto tym kimś nie był, za to podobny bardzo! Taka byłam dumna, że przebywający we Wrocławiu Aleksandr Domogarow odmawiając wszystkim zgodził się na rozmowę ze mną, gdy przypadkiem spotkałam go w kulisach teatru, szkoda tylko, że na koniec zapytałam o Bohuna! Czar prysł i spadłam z konia, bo ów sympatyczny młody aktor, podobnie jak ja znał rosyjskiego aktora tylko z filmu "Ogniem i mieczem", ubawiliśmy się do łez
Niezłego psikusa spłatał mi też podczas swojego koncertu we Wrocławiu George Michael, i zaśpiewał jeden utwór tylko dla mnie, bo nikt spośród blisko 40 tysięcznej publiczności na Stadionie Miejskim nie słyszał "Jesus to a child" tylko ja! O czym następnego dnia opowiadałam słuchaczom z taką samą emocją jaka towarzyszyła mi podczas piosenki, której nie było. Do dziś nie wierzę, że nikt poza mną jej nie słyszał
Co tu kryć, w naszych wiadomościach nawet najbardziej zakręcone nazwiska sportowców i połamane komary, zamiast konarów - jak należało by przeczytać, nie są w stanie zniechęcić mnie do tej pracy. I nawet nauczyłam się w "Kulinarnym Wrocławiu" nie rozgotowywać jajek na twardo, ale kiedy robię sernik to wciąż mogę ewentualnie poczęstować dolewką
Ja po prostu lubię to radio, w którym także poznałam przyjaciół na życie, również prywatne. Dziękuję RAM za Olę Borkowską, Monikę Maziak, Łukasza Szczęsnego i Wojtków, jestem pewna, że wielu słuchaczy będących z nami od lat wciąż ich pamięta, oni także są współtwórcami Radia RAM i chociaż wybrali inne drogi wspomnienia z ulicznych sond, korków, poranków i wieczorów są jak z wczoraj.
Na koniec, bez lukrowania - na tort z okazji 15-lecia będzie jeszcze czas, najważniejsze jest to, że mamy Najwspanialsze Słuchaczki i Słuchaczy - dziękuję za każdą wspólną chwilę.
Druh Sławek: Kiedy zdecydowałem się przeprowadzić na bardzo bardzo baaardzo Dolny Śląsk, początkowo myślałem, że moje radiowe dni będą musiały się skończyć.
Dzięki różnym szczęśliwym zbiegom okoliczności i życzliwym osobom (Kroton - R.I.P.) okazało się, że jednak nie. I tak oto od blisko 7 lat, tydzień w tydzień, dojeżdżam 160 km, żeby wypuścić w eter Najlepszy Groove w Mieście.
Mało tego, RAM okazał się być jednym z ostatnich już niestety takich miejsc, gdzie nadal mile widziane są stare dobre gramofony. Radio RAM - sto lat!
Maciej Przestalski: Z mniejszym lub większym zaangażowaniem radiem zajmuję się od liceum. Przez kilka lat robiłem audycje we wrocławskiej rozgłośni studenckiej, a kiedy gdzieś jeździłem, to korzystając z okazji starałem się odwiedzać stacje radiowe. Naturalnie, za granicą ciekawiły mnie nieco inne rzeczy, a inne w Polsce.
Tu chciałem poznać ludzi których szanowałem i podpytać o pomysł na dobre radio. Kilka lat temu odwiedziłem też Piotra Bartysia, bo to on był od zawsze dla mnie tym najważniejszym głosem z Wrocławia. Wiadomo, pracować w RAMie byłoby super, ale rzecz pozostawała w sferze marzeń. Łączyłem więc radio studenckie, pracując przy okazji w rozgłośni komercyjnej. A pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie zadzwonił do mnie Piotr Bartyś i zapytał czy nie chciałbym przyłączyć się do RAMowego zespołu. To zdecydowanie niesamowity moment.
Maciek Szabatowski: W RAMowym zespole najbardziej znerwicowany, zrobotyzowany, "ukorporacyjniony" i czasem upierdliwy ponad miarę.
W radiu jako takim zakochany od najmłodszych lat, w swojej stacji od początków istnienia Programu Miejskiego.
To m.in. na 89,8 FM wygrywałem swoje pierwsze nagrody, dedykowałem ulubione kompozycje i głosowałem bez opamiętania na Listę Przebojów Programu Miejskiego/Radia RAM - TOP 40.
Przy Karkonoskiej 10 regularnie od prawie pięciu lat w roli bliskiego współpracownika, doradcy repertuarowego (RAM Cafe + poszczególne koncerty Muzycznej Strefy) oraz nade wszystko autora programów RAMbeat (Szabat, wyłącz w końcu to elektro!) oraz Muzyczny Wrocław ("mówiłam ci tyle razy, mów do tych ludzi wolniej!" MJ).
A teraz wracam poukładać płyty na półce, bo się przekrzywiły. I zrobić miejsce na nowe RAM CAFE 10.
Do czego zachęcam urodzinowo także Was, Moi Drodzy!