Moje córki krowy ****

Jan Pelczar | Utworzono: 08.01.2016, 08:00
A|A|A

kadr z filmu "Moje córki krowy"

Marian Dziędziel w Gdyni tłumaczył, jak dostał angaż do filmu. Posłuchaj:

Tytułowe „córki krowy” to siostry. Skrajnie odmienne osobowości. Agata Kulesza jest aktorką, samotną matką po rozwodzie. Ma poczucie humoru, potrafi być złośliwa i chciałaby się wyrwać z dachu wielkiego miasta, na którym kręci kolejne odcinki serialu. Gabriela Muskała gra nauczycielkę, przede wszystkim romantyczną, sentymentalną i przywiązaną. Jej bohaterka nie stronie też od kieliszka, ale nie widzi w tym problemu. Ma za to dużo uwag do zachowania poszczególnych członków rodziny. To relacja między siostrami jest motorem filmu. Faceci są na drugim planie, najlepiej, gdy niemym – rola Marcina Dorocińskiego to udany ewenement w jego filmografii. Ojcem, który wypowiada zdanie o krowach, jest na ekranie Marian Dziędziel. Punkt wyjścia fabuły stanowi ciężka choroba matki. Na jej tle otrzymujemy nie sentymentalne obrazki, ale rejestrację rywalizacji o miejsce i względy, zapis wzajemnych pretensji i oskarżeń, spis wad i kłótni. Rodzina nie wychodzi u Dębskiej ładnie na zdjęciu, jeśli wcześniej się o to zdjęcie nie poróżni.

Kinga Dębska, Agata Kulesza i Gabriela Muskała o filmie. Posłuchaj:

Na planie serialu, w którym występuje główna bohaterka „Moich córek krów” komentują, że rzeczywistość jest w telenowelach przysypana kolorowym pudrem. W filmie niestety zużyto go za dużo. Najlepsze są momenty, gdy docieramy pod jego warstwę. Dla nich – można. Takie kino familijne usprawiedliwia nawet wspólny wieczór przed telewizorem. Co dopiero w kinie.

REKLAMA