Zelenka: nie ma czasu wyjaśniania
PETR ZELENKA
O pomyśle na „Zagubionych”:
to miało być opowiadanie o kompleksie monachijskim Czechów, czy po prostu o wydarzeniach w Monachium. I od początku wiedziałem, że trzeba temu nadać jakiś paradoksalny charakter, że nie można o tym mówić czysto realistycznie, czy w całości na serio. Stąd ten pomysł z papugą, którą przywożą po 80 latach, z papugą Eduarda Daladiera, która wywołuje w Czechach polityczny skandal. Później dotarłem do fundamentalnej lektury – „Kompleksu monachijskiego” Jana Tesara.
POSŁUCHAJ CAŁEGO WYWIADU Z PETREM ZELENKĄ:
O bohaterach:
– Główny bohater mojego filmu to ekipa filmowa. Obserwujemy sztab filmowców, którzy starają się nakręcić film o sprawie monachijskiej. To jest opowieść o reżyserze, który chciał nakręcić komedię. Kiedy odkrywa, że mógłby stworzyć poważny film o historii, produkcja zaczyna rozpadać mu się w rękach. Stworzyłem porównanie pomiędzy tworzeniem filmu a prowadzeniem wojny, podobnie wypadają blefy polityków, jak blefowanie producenta filmowego. Film jest jak wojna, to podobieństwo jest tu bardzo silne. A tak zwana francuska zdrada, która jest częścią mitu utworzonego wokół układu monachijskiego z perspektywy historycznej, w filmie znajduje odzwierciedlenie w zdradzie koproducentów francuskich. Przywołujemy, badamy pewien mit historyczny, a jednocześnie jesteśmy świadkami stworzenia zupełnie nowego mitu o tym jak nie mógł powstać film. My, jako widzowie, wiemy dlaczego ten film nie mógł powstać, ale to jak o tym mówią media, dlaczego ten film nie powstał, to już jest kolejne kłamstwo. To bardzo pesymistyczna wymowa, która pokazuje, że zanim zdołamy wyjaśnić jakieś historyczne kłamstwo, w tym czasie powstanie mnóstwo kolejnych kłamstw wokół tego wyjaśnianego. Nigdy nie starczy nam czasu, żeby wszystko wyjaśnić. Czeska albo czechosłowacka historia często pracowała z tą myślą, że można coś przemilczeć lub nakłamać, jeśli to spowoduje coś dobrego, np. żeby zapanował spokój, a kiedy będzie już dobra okazja, to się wszystko wyjaśni. I to jest bardzo częste, ale niestety błędne: bo nic się już nie wyjaśni. Głównie chodzi o to, że musimy przeżyć wojnę, nawet z użyciem kłamstw, a jak już będzie po wojnie i zapanuje pokój, to wszystko sobie wyjaśnimy. Ale okazuje się, że po wojnie nie ma już czasu na to, żeby wyjaśniać i odkrywać. Po wojnie nie nastaje pokój, pojawiają się kolejne konflikty. I tak się toczy życie, Nigdy nie nadchodzi czas wyjaśniania.
PRZECZYTAJ RECENZJĘ ZAGUBIONYCH
O Monachium i roli mitu:
Głównym efektem mitu monachisjkiego jest izolacja Czechosłowacji i Czech w Europie. Nazwałbym to nawet izolacjonizmem. Do dzisiaj czescy politycy mogą argumentować w różnych sprawach za pomocą zdania; nam samym jest najlepiej, poradzimy sobie bez niczyjej pomocy. W przypadku 10-milionowego kraju jest to absurdem. Obawy są też związane z tym, co się czai za granicami, też nie są racjonalne. Wciąż mamy przeświadczenie, że ktoś nas zdradzi w Unii Europejskiej i bardzo często wraca się do formuły: znowu nas zdradzili. To absurd, bo bierzemy z Unii o wiele więcej pieniędzy niż jej oddajemy. Ludzie nie czują żadnej wdzięczności z tego powodu.
O dekonstrukcji mitu:
Wierzę, że to był genialny polityczny i dyplomatyczny ruch, który przyniósł nam sukces. W tamtym czasie byliśmy sojusznikami Niemiec, na naszym terytorium żyły 3 miliony Niemców, więc można w skrócie powiedzieć, że byliśmy częścią Niemiec, i gdyby wybuchła wojna, stanęlibyśmy u boku Niemców i razem z nimi byśmy przegrali. To, że do tego nie doszło, to udane zagranie prezydenta Benesza, który oddzielił nas od Niemców, przy jednoczesnym zachowaniu neutralności, to było genialne. Nie znam żadnego innego państwa, któremu by się to udało. Byliśmy tak zwanym Protektoratem, ziemią pod ochroną Niemiec. A jednocześnie utrzymywaliśmy wspólne wartości z Europą Zachodnią, to było genialne. Słowacja stanęła po stronie nazistów, ich żołnierze u boku Niemców walczyli w Rosji. I razem z nimi przegrali. Tak jak Węgrzy.
zdj. mat.prasowe Gutek Film, oraz BTW Photographers - TMNH 2016