Wrocławski robot może zrewolucjonizować naukę języków obcych u dzieci
EMYS może mówić, poruszać się, rozpoznawać twarze i wyrażać emocje, co sprzyja nawiązywaniu naturalnych interakcji z maluchami - tłumaczy Jan Kędzierski, współtwórca robota. Ale to nie wszystko.
- Robot prosi dziecko, na przykład o pokazanie przedmiotu koloru zielonego i dziecko może przynieść malutki, plastikowy ogórek i powiedzieć, że to jest zielone. Dzięki temu mamy pewność, że dziecko na pewno przyniosło właściwy obiekt - dodaje.
Specjalne czujniki, jakie stosuje się np. w zbliżeniowych kartach bankomatowych pozwalają robotowi rozpoznawać wszystkie produkty i przedmioty. EMYS z łatwością rozpoznaje więc, czy dziecko rozumie obce słowo czy nie. Robot może również opowiedzieć np. o pluszaku jaki przyniósł uczeń. W jednym jak i w drugim języku.
- To jest fantastyczna technologia, bo ona jest w 100 procentach niezawodna. Dzieci mają fizyczne obiekty, czyli uczą się wszystkimi zmysłami. Widzą ten obiekt, czują go, słyszą. A o to chodzi w nauce - wyjaśnia Jan Kędzierski.
Rodzic, aby zachęcić dziecko do nauki "uczy" robota, które zabawki, czy pluszaki są dla dziecka najważniejsze, jak mają na imię, kim są i co lubią. Robot rozmawia o tym z dzieckiem, a przy okazji uczy języka obcego.
- Przykład: to jest miś, ma kolor żółty, lubi miód. Przez to będzie dziecko bardziej wiarygodnie traktowało tego robota, bo przecież to jest robot, który zna mojego misia, czyli jest moim przyjacielem, bo skoro on jest przyjacielem misia i ja nim jestem, to wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. Chodzi o to, żeby przeniknąć w ten istniejący już świat dzieci - mówi Jan Kędzierski.
Nagrodą za dobrze wykonane zadania może być np. krótka bajka na wyświetlaczu.
Robot potrafi uczyć angielskiego/hiszpańskiego, ale twórcy już zapowiedzieli, że pragną robota wyposażyć w kolejne opcje językowe, takie jak: mandaryński, francuski, koreański czy japoński. W ostatnich tygodniach MIT Technology Review ogłosiło wyniki polskiej edycji konkursu „Innovators Under 35” na najlepszych polskich innowatorów. Jan Kędzierski ze swoim robotem-lingwistą znalazł się w gronie 10 finalistów. W firmę zainwestował już amerykański fundusz inwestycyjny SOSV, za sprawą którego zespołowi udało się wyjechać do Chin i zaprojektować robota, którego cena będzie w zasięgu przeciętnej rodziny. Obecnie twórcy poszukują kolejnego inwestora, który sfinansuje produkcję pierwszych egzemplarzy.