Rozpoczął się 14. Jazztopad Festival [ROZMOWY, ZDJĘCIA]
Dla Piotra Turkiewicza tegoroczna odsłona Jazztopadu jest 10. w roli dyrektora artystycznego. Recepta na sukces pozostaje niezmienna: miks premier, totalnych odkryć oraz obecność legendarnych artystów – ikon kształtujących jazz na przestrzeni ostatniego półwiecza. W tym roku możemy śmiało dopisać kolejną składową: „szczęśliwe powroty”:
Pugs and Crows zagrają dla nas w środę i będzie to pierwszy koncert tego składu w Polsce. Tegoroczny Jazztopad przynosi też koncertową premierę materiału, który znalazł się na wydanej początkiem listopada płycie „Unloved”. Album sygnowany przez kwartet Macieja Obary to niezwykle wydarzenie dla polskiej muzyki – ukazał się nakładem legendarnej wytwórni ECM:
Chwilę po naszej rozmowie, Piotr Turkiewicz otworzył konferencję prasową, na której pojawił się m.in. założyciel ECM – Manfred Eicher.
Guru europejskiej fonografii podzielił się z nami swoimi obserwacjami dotyczącymi nagrywania albumu „Unloved” i studyjnej pracy muzyków:
Proces nagrywania tego albumu przebiegał w sposób następujący: pierwszy dzień był okresem przejściowym, w którym kwartet musiał się zdefiniować, odnaleźć się na nowo. Muzycy musieli dokonać przejścia od znanej im sytuacji koncertowej – w takiej formie wykonywali tej materiał do tej pory – do innej przestrzeni i dynamiki studia nagraniowego. Do dialogu, wzajemnego słuchania siebie, do bycia uważnym.
Drugiego dnia byli już gotowi na to, by nagrać ten materiał. Sam proces rejestracji „Unloved” odbył się na jednym oddechu. Z muzyką często jest jak z oddychaniem: musisz nabrać powietrza, by za chwilę wyrzucić je z płuc. Proste, choć tego łącznika często brakuje podczas sesji, brakuje dialogu. W wypadku Maćka i jego muzyków – zaiskrzyło błyskawicznie.
8 lat temu Tomasz Stańko we wkładce do wydanego wtedy albumu tria Macieja Obary „I Can Do It”, napisał „(...) Maciej Obara to wielki muzyk. Jego muzyka jest silna, dojrzała, głęboka, pełna czaru, piękna. Jest jego własna”. W 2017 r. Obara, podobnie jak wcześniej Stańko, dostąpił zaszczytu pracy z Manfredem Eicherem oraz wydania płyty w legendarnym ECM.
Wraz z Dominikiem Wanią, tuż przed próbą generalną, podzielili się na gorąco emocjami związanymi z premierą „Unloved” oraz oczekiwaniami i wyzwaniami jakie stawia występ na Jazztopadzie:
Dzięki współpracy z ECM europejskiej publiczności dał się poznać genialny pianista Vijay Iyer. Choć dziś przyznaje, że muzykiem jazzowym stał się trochę przez przypadek, nasz kolejny gość, skrzypek Marcin Markowicz (Lutosławski Quartet) przekonywał, że ten nurt od dawna wpisany był w jego muzyczne DNA:
Marcina wraz z pozostałymi muzykami kwartetu już dziś zobaczymy u boku Vijay Iyera. Jak na tę współpracę oraz fakt, że tak rozchwytywany amerykański kompozytor postanowił napisać kompozycję dla naszego eksportowego zespołu, zaopatruje się I skrzypek kwartetu Lutosławskiego, Bartosz Woroch?
Naszym gościem był również Paweł Brodowski, redaktor naczelny Jazz Forum, który podzielił się kilkoma spostrzeżeniami odnośnie formuły festiwalu i tegorocznego repertuaru:
A przed koncertem Terence'a Blancharda udało nam się zamienić kilka słów z tym fantastycznym trębaczem. Porozmawialiśmy m.in. o Polsce i muzykach NFM Filharmonii Wrocławskiej:
Dobrze Pana widzieć we Wrocławiu. Co Pana przekonało aby pojawić sie na Jazztopadzie? Co Pan wie o festiwalu, mieście?
Od wielu lat odwiedzam Polskę, ale od 5-6 moje wizyty są zdecydowanie częstsze. Gram tutaj z naprawdę znakomitymi muzykami. Bardzo dobrze wspominam zespół NOSPRu w Katowicach. Macie też niezłych jazzmanów. Z niektórymi z nich kilka lat temu odbyłem krótkie tournée po Polsce. A dzisiejsza próba przed koncertem? Wrocławska orkiestra jest n i e s a m o w i t a! Co za brzmienie! Bardzo lubię przyjeżdżać do Polski. U was widzę tę rzadką więź, która w świecie sztuki wytwarza się między twórcą a publicznością. Czego mogę więcej oczekiwać? Jestem muzykiem, który tworzy dla publiczności. A ta w Polsce – docenia moja pracę, co mnie bardzo cieszy.
Zapytaliśmy też o jego współpracą z reżyserem Spike'em Lee:
Czy widzi Pan różnicę w komponowaniem muzyki na potrzeby regularnych albumów, jak np. „Breathless”, w stosunku do pracy przy ścieżkach dźwiękowych?
Jedyna różnica polega na umiejętnym dopasowaniu muzyki do tematyki przedstawionej w filmie. Poszukiwanie struktury melodycznej, właściwiej aranżacji – wszystko odbywa się w ten sam sposób. To temat, który ilustrować ma muzyka liczy się najbardziej. I tak komponowanie muzyki dla „25 Hour” i „When the Levees Broke: A Requiem in Four Acts” polegało na tym, że chciałem pomóc Spike'owi opowiedzieć konkretna historię, ale używając przy tym jego języka. W wypadku moich płyt, tej ostatniej „Breathless”, to muzyka opowiadająca o tym co gryzie mnie w tym momencie. Jako artystę ale i zwyczajnego człowieka.
Muzyka towarzysząca dokumentowi „When the Levees Broke”, traktującego o zniszczeniu Nowego Orleanu przez huragan Katrina w 2006 r., wypełniała koncert tego artysty (zwracało uwagę kapitalne wykonanie kompozycji „Mantra”), zaś zwieńczeniem tego występu była europejska premiera utworu „Herbie Hancock by Himself”, którą zespół Terence'a Blancharda wykonał wraz z orkiestrą NFM Filharmonii Wrocławskiej (dyr. Radosław Labahua).