Od kraju Kadafiego do krainy Matki Teresy
zdj. archiwum rodzinne
Dominika Floryan jest wrocławianką, która czasami sobie gdzieś podróżuje. - Jako dziecko mieszkałam chwilę u Kadafiego, czyli w Libii. Zafascynowały mnie wtedy różnice kulturowe, rasowe i geograficzne - opowiada.
We Wrocławiu także się nie nudzi. Pracuje w różnych branżach, ma wiele zainteresowań. Chętnie jednak podróżuje do odmiennych miejsc. Z Libii zapamiętała wiele. Została miłość do harissy i wrażenie, jakie wywarła Leptis Magna oraz pustynne i nadmorskie krajobrazy.
We wspomnieniach wciąż powraca kawałek dzieciństwa, który został w Libii. I powrót do PRL-owskiej wówczas rzeczywistości. - Ciągnie mnie do slumsów. Może tam kiedyś, w jakimś wcieleniu żyłam...? - zastanawia się Dominika.
Indie zjeździła dookoła. Widziała całe wschodnie wybrzeże i dużą część zachodniego. Była gościem na hinduskim weselu, poznała plaże Kerali i centralne Indie.
Co sprawia, że tak chętnie wraca się do Indii? - Przepiękna jest kulturowość kobiet, ich duma i sylwetki, ich stroje. Nawet jeśli pozycję społeczną mają gorszą niż w Europie - opowiada Dominika. Przyciąga też różnorodność kolorów, zapachów, wieloraka natura i najpyszniejsza kuchnia. Nie do przekazania są niesamowite hałasy.
W Azji była też na Filipinach. Nie zabrakło tam momentów grozy oraz zachwytów nad muzycznymi talentami miejscowych.
W Indiach pomagała w sierocińcach, w Chile w domach starców. - Są kraje, w których ludzie wydają mi się bardziej wrażliwi, otwarci.
Za tydzień w Podróżach z Radiem RAM Dominika opowie, jak po 10-ciu latach wróciła do Tanzanii, aby spełnić marzenie z dzieciństwa i stanąć na Dachu Afryki.