Wielkanocny Poniedziałek z Kapelą Maliszów
Mistrzowie, kosiarze – tak przedstawia swoich gości Kamil Gałuszka. Ma rację, każda ich wizyta to święto – nie tylko dla fanów muzyki ludowej. Na żywo dają czadu, a i przy słuchaniu płyt nie da się usiedzieć spokojnie.
Po debiucie zadziwili wszystkich tak, że znawcy muzyki stali z rozdziawionymi buziami. Był dziki problem, czy są in crudo, czy folk. Dwa lata temu wystąpili we Wrocławiu z Kapelą ze Wsi Warszawa. Teraz w klubie PPA zaprezentowali materiał z nowej płyty.
W nowoczesnych kompozycjach pojawia się groove basisty – Jana Malisza. Ojca nazywają „strażnikiem Teksasu”.
Na nowej płycie Zuzanna śpiewa już zupełnie innym głosem.
W okolicach rodzinnej dla Maliszów Męciny Małej widoczny jest spory wpływ znajomej także dolnoślązakom kultury łemkowskiej.
Wśród polskich kapel tradycyjnych Maliszowie są jedną z najbardziej zapracowanych. Koncertowaliby jeszcze więcej, ale Zuzanna i Kacper wciąż chodzą do szkoły. Majowe terminy tegoroczne musieli poprzesuwać, bo Kacper zdaje maturę.
Maliszowie są bardzo wdzięczni Tadeuszowi Mieczkowskiemu, który czuwał nad dźwiękiem ich obu płyt. – Żeby uchwycić te instrumenty, tak jak brzmią na żywo, trzeba zrozumieć ten rodzaj muzyki.
Na płycie „Wiejski Dżez” znalazł się wstęp Jana Malisza, o odchodzeniu mistrzów muzyki tradycyjnej. Zuzanna i Kacper są siódmym pokoleniem muzyków w swojej rodzinie.
Geneza utworu „Niechciany” z nowej płyty jest prosta: Kacper miał nadzieję, że ta wyczerpująca technicznie kompozycja nie znajdzie się na płycie i na koncertach. Teraz jest ulubionym utworem Zuzanny na „Wiejskim dżezie”. Kacper po własne albumy raczej nie sięga.
Pierwsza płyta „Kapeli Maliszów” to idealny pomysł na muzyczną Wielkanoc: „Mazurki niepojęte”.