Na wokandę wraca sprawa opiekuna z zoo śmiertelnie pogryzionego przez tygrysa
fot. archiwum radioram.pl
Sprawa śmierci opiekuna zwierząt drapieżnych we wrocławskim ZOO wraca na wokandę. Z wyrokiem uniewinniającym kierownika sekcji Stanisława U. nie zgadzają się oskarżyciele. Ich zdaniem zostały naruszone zasady BHP, za których przestrzeganie odpowiedzialny był mężczyzna, którego sąd pierwszej instancji oczyścił z zarzutów.
Oskarżyciele chcą, aby sprawa została wznowiona i rozpatrzona ponownie. - Istniały bowiem reguły i instrukcje, które powinny być przestrzegane - mówi pełnomocnik żony zmarłego w 2015 roku Ryszarda P., mecenas Aleksandra Głowacka:
Obrońca Sławomir Krześ przekonywał dziś sąd, że nie ma podstaw do ponownego rozpatrzenia sprawy, bo oskarżyciele nie przedstawili żadnych nowych i nieznanych okoliczności śmierci Ryszarda P. Jak mówił adwokat, gdyby to jego klient wszedł wtedy do klatki tygrysa, to najprawdopodobniej on padłby jego ofiarą.
Na sali sądowej nie pojawił się oskarżony Stanisław U., ani też żona zmarłego Ryszarda P. - Moja mocodawczyni nie byłaby w stanie wnieść ponownego "przerzucania winy" za tragedię - mówi jej pełnomocniczka Aleksandra Głowacka:
Prawomocny wyrok w tej sprawie ma zapaść 31 października.
Do tragicznego wypadku doszło we wrześniu 2015 roku, podczas porannego sprzątania wybiegu dla tygrysów sumatrzańskich.
Zwykle zamyka się wtedy zwierzęta w innym pomieszczeniu, feralnego dnia tak się jednak nie stało i drapieżnik pogryzł opiekuna. Na miejsce zostało wezwane pogotowie, ale rany były tak poważne, że mężczyzna zmarł na miejscu. Opiekun miał 58 lat, tygrysami opiekował od 2010 roku. Miał ogromne doświadczenie w kontakcie z dzikimi zwierzętami.