Wrocławianie pożegnali prezydenta Gdańska
Fot: A. Owczarek
Ci, którzy przyszli dziś przed pomnik Fredry, przynieśli ze sobą znicze, kwiaty i serduszka Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy:
Mieszkańcy do sobotniego popołudnia wpisywali się do księgi kondolencyjnej wystawionej na parterze Muzeum Miejskiego.
We Wrocławiu, mimo wcześniejszych zapowiedzi, nie zawyły syreny ku czci zmarłego Pawła Adamowicza. - W południe syreny nie zostały włączone ponieważ nie otrzymaliśmy decyzji wojewody dolnośląskiego. To jest dla nas bardzo zaskakujące, tym bardziej, że w piątek otrzymaliśmy pisemną zgodę na włączenie syren. Kilka godzin później z Urzędu Wojewódzkiego dotarło do nas drugie pismo, w którym ta zgoda została wycofana - mówi Przemysław Gałecki, dyrektor departamentu komunikacji w Urzędzie Miejskim we Wrocławiu:
Dolnośląski Urząd Wojewódzki nie skomentował swojej decyzji, a na jego stronie internetowej umieszczono czarną, żałobną wstążkę. Podobnej zgody na włączenie w mieście syren alarmowych o godzinie 12.00, kiedy rozpoczynała się msza żałobna w Gdańsku, nie wydano także w Krakowie.
Od godz. 17 w piątek do godz. 19 w sobotę obowiązywała zarządzona przez prezydenta Andrzeja Dudę żałoba narodowa. W tym czasie flagi państwowe były opuszczone do połowy masztu.
Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem w czasie finału WOŚP. Samorządowiec trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie w poniedziałek po południu zmarł. Miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat.